Człowiek powinien się rozwijać przez całe życie. Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć realizować swoje pasje. Sprawiają, że stajemy się lepsi. Niestety - wielu z nas marnuje czas na rozrywki, które nie dają nam nic. Nie jestem wyjątkiem. Ze smutkiem dochodzę do wniosku, że sporo swojego czasu zmarnowałem. Przykład: przez wiele lat pasjonowałem się piłką nożną. Sam rzadko grałem, a głównie oglądałem kolejne mecze w telewizji, zdzierałem gardło na stadionach, rozczytywałem się w prasie sportowej. Słowem - robiłem wszystko to, co robi większość kibiców piłkarskich. Z perspektywy czasu oceniam to jako kompletną stratę czasu. Na szczęście już z tego wyrosłem. Oczywiście, nikomu nie odmawiam prawa do beztroskiego popijania alkoholu przed telewizją, emocjonowania się meczami i złorzeczenia na komentarze Szpakowskiego. Chociaż osobiście uważam, że jeżeli ktoś naprawdę lubi piłkę nożną, to powinien zacząć trenować, chociażby na amatorskim poziomie, z pożytkiem dla swojego zdrowia i samej wiedzy o dyscyplinie, którą tak bardzo lubi. Zatem Czytelniku, jeżeli twoja miłość do piłki nożnej wiąże się z jakąś aktywnością ruchową, to moja krytyka nie dotyczy Ciebie. Jest jeszcze drugie dno mojego sceptycyzmu wobec kwestii kibicowania, które bywa niepotrzebnie idealizowane. To wielkie pieniądze i wielka promocja przy jednoczesnej mizerii sukcesów naszych drużyn. Tak bardzo chcemy leczyć kompleksy związane z latami niepowodzeń w tej dyscyplinie, że awans naszej reprezentacji do Mistrzostw Europy fetujemy jakby nasi już zdobyli puchar. Tymczasem mamy mistrzów Europy i świata w innych dyscyplinach, których nazwisk nawet nie znamy. Oni sami mogą jedynie pomarzyć o wielkich pieniądzach, jakie są pompowane w piłkę nożną. Nie mają szans utrzymać siebie i rodziny ze swoich sukcesów i medali, więc za dnia pracują, a po nocach wylewają pot na treningach. Ewentualne tryumfy nawet nie rekompensują kosztów przygotowań do startu na zawodach. W mediach poświęca się im mniej miejsca niż bolącej nodze ligowego piłkarza.Niespecjalnie chcę być częścią tego piłkarskiego teatru. Co więc robię zamiast gapić się w telewizor i patrzeć jak Wayne Rooney biegnie za piłką? Ano pakuję torbę, mówię żonie, że wrócę za dwie lub trzy godziny i idę na trening. Mistrzem już nie zostanę, ale i tak spędzę czas lepiej niż gdybym miał oglądać kolejny mecz. ©℗