Znajomy naukowiec reprezentujący szczecińską państwową uczelnię mówi krótko: bryndza. To odpowiedź na pytanie o sytuację na tejże uczelni. Jego zdaniem ta bryndza wynika przede wszystkim z braku pieniędzy na badania, projekty itp. A także z tego, że na niektórych kierunkach coraz bardziej widoczny jest brak studentów. A to oznacza, że jest mniej zajęć dydaktycznych i oczywiście także mniej pieniędzy.
Część pracowników naukowych, szczególnie tych młodszych, rozgląda się za nową pracą, a ci starsi mający tytuły profesorów i doktorów habilitowanych czekają na emerytury. Wygląda to w sumie nieciekawie. Znajomy naukowiec, profesor belwederski, z rozrzewnieniem natomiast wspomina czasy zlikwidowanego w 2005 roku Komitetu Badań Naukowych, dzięki któremu jego uczelnia wzbogaciła się o nowoczesny sprzęt, otrzymywała środki na badania i projekty, a pracownicy nauki nie mogli narzekać na zarobki. Jego zdaniem KBN to była świetna instytucja, bo nie rządzili nią politycy, tylko przedstawiciele polskich uczelni, instytutów naukowych i placówek badawczych. Pieniądze były dzięki temu rozsądniej rozdzielane i przydzielane, był mniejszy dystans między tymi, co przydzielają i tymi, co otrzymują, nie mówiąc już o lepszej orientacji w potrzebach. - To można porównać do samorządów, które są z natury rzeczy bliżej ludzi i ich potrzeby widzą wyraźniej, niż z perspektywy stolicy - tłumaczy.
To w takim razie kto na uczelniach otrzymuje teraz pieniądze? Okazuje się, że co najwyżej dziesięć procent kadry naukowej, którą mój rozmówca określił mianem... rwących koni. Te konie mają ciągnąć do przodu polską naukę, równać jej efekty z najlepszymi a swoje pomysły i patenty wdrażać jak najszybciej w życie, by rozwijały naszą rodzimą cywilizację. Ci, którzy słusznie czy niesłusznie uznani zostali za nierokujące albo nawet stare szkapy, mogą co najwyżej skromnie egzystować. Rzecz w tym, że podział na te rwące i szkapy, odbywa się na wysokich, często bardzo odległych od uczelni szczeblach centralnych, a z daleka rzecz jasna gorzej widać. Znajomy profesor uważa, że skreślanie całej reszty, nie mającej nawet środków na niezbędne prace naukowe, które w efekcie przydziału środków okazują się zbędnymi - jest błędem. I tęskni za Komitetem Badań Naukowych. Ale to se najpewniej ne vrati...