Czwartek, 18 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Duszna... klimatyzacja

Ale duchota. To pierwsza myśl po wejściu do autobusu. Pot od razu zalewa całe ciało, a pasażerowie z niepokojem spoglądają w kierunku okien i dachu pojazdu, które są szczelnie zamknięte. Ktoś próbuje uchylić dachowy „właz”, ale bezskutecznie, bo jest zablokowany przez kierowcę autobusu. Jakiś grubawy mężczyzna około sześćdziesiątki, z wyraźnymi kroplami potu na twarzy, podejmuje odważną decyzję i przepycha się w kierunku kierowcy. Prosi o uchylenie dwóch dachowych „włazów”, bo w autobusie nie da się oddychać. Kierowca zdecydowanie odmawia i informuje, że w autobusie działa klimatyzacja... Z tego powodu nie da się ich uchylić.

To logiczne uzasadnienie, tylko że w praktyce pasażerowie działania klimatyzacji nie odczuwają. Wręcz przeciwnie. A to dlatego że autobus linii nr 84, w którym miałem wątpliwą przyjemność korzystania z owej klimatyzacji, zatrzymuje się na szczecińskim prawobrzeżu co kilkaset metrów, a do jego wnętrza wlewa się w tym czasie fala gorącego powietrza. Zanim klimatyzacja zacznie działać, pojazd zatrzymuje się na kolejnym przystanku. I sytuacja się powtarza. Z autobusu wysiadłem, nie tylko ja zresztą, z wyraźną ulgą. I mimo upału poczułem się lepiej, choć w środku miałem podobno klimatyzację. Miałem, nie miałem? - tego nie wiem. Ale wiem na pewno, że klimatyzacja jest odczuwalna dopiero wtedy, gdy nie otwiera się okien i drzwi na dłuższych odcinkach.