Jesteśmy świadkami ciekawej operacji zmieniania akcentów w mówieniu o powojennej historii Polski. Bardzo jestem ciekaw, co za parę miesięcy będzie się mówiło o akcji „Wisła”: w kwietniu 2017 roku przypada 70. rocznica tego wydarzenia.
Dotąd mówiło się o niej niewiele, generalnie jako o rozprawie z działającą na wschodnich terenach Polski Ukraińską Powstańczą Armią. I prawda, wysiedlenie tysięcy rdzennych mieszkańców wschodnich województw i rozproszenie ich po tzw. Ziemiach Odzyskanych pozbawiło ukraińską partyzantkę wsparcia.
Mało się jednak mówi, że była to operacja prowadzona na ślepo, z zastosowaniem odpowiedzialności zbiorowej. Wysiedlano całe miejscowości, dając krótki czas na spakowanie się i opuszczenie swoich domów. Wysiedleńców przewożono na zachód lub północ Polski, rozpraszano wśród ludności polskiej. Obowiązywał zakaz osiedlania większych grup ludności ukraińskiej w jednym miejscu, by uniemożliwić powstawanie środowisk ukraińskich w nowych miejscach zamieszkania. Przesiedleńcy żyli w atmosferze niechęci, podejrzliwości, z piętnem odpowiedzialności za to, co się działo na wschodzie. Dopiero w drugiej połowie lat pięćdziesiątych władze zaczęły zezwalać niektórym na powrót w rodzinne strony.
Akcja „Wisła” nie jest chwalebną kartą w historii Polski. Wedle dzisiejszych kryteriów należałoby ją określić jako typową czystkę etniczną, potępianą przez prawo międzynarodowe. Szacuje się, że wysiedlono około 140 tysięcy rdzennej ludności mieszkającej nie tylko na terenach, gdzie działała UPA. Odpowiedzialności za tę operację nie da się zrzucić na Sowietów, bo była ona zarządzona i wykonana przez ówczesne władze Polski. Jest to nasza, polska sprawa.
Ci, których wysiedlono, już nie żyją. Ich potomkowie w większości mieszkają na ziemiach zachodnich i północnych, są lojalnymi obywatelami RP, pamiętającymi jednak o krzywdach, których doznały przed laty ich rodziny ze strony własnego państwa. Mają takie samo prawo do prawdy historycznej jak Polacy pokrzywdzeni przez hitlerowców, Sowietów i Ukraińców. Siedemdziesiąta rocznica wysiedleń jest dobrą okazją, by państwo polskie przyznało, że wyrządzono krzywdę dziesiątkom tysięcy ludzi, często zupełnie niewinnym. Wymaga to nieco odwagi i przyznania, że Polacy nie byli wyłącznie ofiarami. Ciekawe, czy obecnym władzom tej odwagi nie zabraknie. ©℗
Cezary Martyniuk