W internecie wysłuchałem pogadanki (przystępnego wykładu) pana Jerzego Zięby – propagatora zdrowego życia, który w kilku słowach ujawnił główną bolączkę naszej służby zdrowia. Otóż polscy lekarze muszą stosować się do narzuconych im z góry procedur, zamiast leczyć ludzi zgodnie z własną wiedzą i doświadczeniem…
Zięba – cel kpin i agresji panującego lobby medycznego – powiedział to, co jest już oczywistością w wielu krajach, choćby w sąsiednich Niemczech. Tam lekarze leczą zgodnie z własną wiedzą i przekonaniem.
W nader niemiłą dla pacjentów fazę weszła najnowsza reforma lecznictwa wprowadzana przez min. Konstantego Radziwiłła. W kilku miastach polski buntują się pielęgniarki, w Krakowie odeszły nawet od łóżek pacjentów. W Szczecinie tak skurczyła się liczba lekarzy, że zlikwidowano dyżury popołudniowe w szpitalach, a w Zdrojach na internie zawieszono przyjmowanie pacjentów.To nie przypadek – to wynik, powiedziałby Kisiel.
Choć popularność studiów na wielu kierunkach wyraźnie spadła, na najdroższe – wymagające najwyższych nakładów, a przy tym bezpłatne (!) studia medyczne – jest wciąż więcej chętnych niż miejsc. Młodzież dobrze kalkuluje – dla lekarzy pracy nie zabraknie. Co więcej – absolwentów nic nie trzyma w kraju, otworem stoi cała Unia Europejska. Może na początek załapią się na sanitariuszy, pielęgniarzy, ale potem… Wszak dyplomy wspólnota nostryfikuje.
Za starego siermiężnego PRL każdy absolwent wyższej uczelni, przed ewentualnym opuszczeniem kraju (niełatwo z tym było), musiał lata studiów odpracować lub zapłacić kaucję za wykształcenie. To było logiczne.
Niepodległa III RP kosztem biednego kraju, uszczęśliwia resztę świata. Tak to co roku odpływa na bogaty zachód inwestycja państwa polskiego w wykształcenie medyków…
Obecny wicepremier – minister szkolnictwa wyższego Gowin – chce temu zaradzić i w szykowanej właśnie ustawie wprowadzić obowiązek odpracowania kosztów studiów w kraju.
Radziwiłł jednak (lekarz pragnący nie krzywdzić swoich!) protestuje przeciw takim „drastycznym” metodom.
W tej sytuacji trudno mówić o reformie lecznictwa, a przede wszystkim poprawie losu chorych. Tu wrócę do pogadanki Jerzego Zięby i obowiązujących w świecie lekarskim procedur.
Medycyną rządzą globalne koncerny produkujące leki i aparaturę medyczną. Tajemnicą poliszynela jest zmasowany lobbing, wsparty przeogromnymi możliwościami finansowymi. Dlatego od kilku dziesięcioleci w leczeniu raka – najgroźniejszej z cywilizacyjnych chorób przełomu XX i XXI wieku – wciąż królują chemio- i radioterapia – niszczące bezpowrotnie system immunologiczny organizmu. Wobec nowych odkryć, zwłaszcza terapii naturalnych, oficjalne lecznictwo zachowuje wrogi dystans. Lekarze podejmujący leczenie metodą nieproceduralną – niezależnie od efektów terapii – nazywani są znachorami i ryzykują utratą pozwolenia na wykonywanie zawodu. A iluż chorym taki ‚„znachor” z dyplomem lekarskim mógłby pomóc!
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.