Niespełna tydzień temu prezydent Obama spotkał się z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, by przyśpieszyć zawarcie handlowo - inwestycyjnego traktatu USA – UE. Oboje przywódców wyrazili wolę, by ta, niosąca wiele zagrożeń dla Starego Kontynentu umowa, nad którą negocjacje toczą się w głębokiej tajemnicy od niemal dwóch lat, weszła w życie już tej jesieni. To utajnienie nie wróży nic dobrego.
Tymczasem w krajach „starej Unii”,głównie w Niemczech i we Francji, nie ustają protesty ekologów, lewicy, a także konserwatystów, przeciw ekspansji agresywnego kapitału amerykańskiego. Europa boi się inwazji tańszych towarów zza oceanu, masowego importu żywności skażonej GMO, a przede wszystkim przewidzianych w TTIP prywatnych komisji arbitrażowych rozstrzygających spory między państwami a wielkimi firmami (niemal zawsze na korzyść tych ostatnich). W przypadku akceptacji warunków stawianych przez USA, Europa może krok po kroku stać sIę amerykańskim dominium. Zatem obawy zachodnioeuropejskich elit są uzasadnione. Nie tak dawno w efekcie zawarcia podobnego traktatu z USA, Meksyk przeżył ruinę wielu rodzimych firm i niemal 13-krotny wzrost bezrobocia!
Państwa takie jak Niemcy, posiadające wielkie, liczące się na rynku globalnym korporacje – mają szansę nawiązania rywalizacji i współpracy z biznesem amerykańskim, natomiast kraje z przewagą małych i średnich przedsiębiorstw, jak Polska, Czechy czy Węgry – wydają się być na pozycji straconej.
Otóż właśnie Węgry, jako pierwszy z krajów Grupy Wyszehradzkiej, zdecydowanie odrzucają TTIP, jako ideę szkodliwą dla krajów Europy. Czy i w tej kwestii Warszawa zechce naśladować Budapeszt? Raczej nie… Zgoła na odwrót – jako szansę na przyśpiesznie rozwoju – ocenił tę samą umowę nasz wicepremier Mateusz Morawiecki – jeszcze do niedawna prezes zagranicznego banku.
Rzecz w tym, że jeśli przywódcy unijni podpiszą TTIT, wówczas na mocy Traktatu Lizbońskiego będzie on obowiązywał we wszystkich krajach UE. A zatem szansa na protesty i możliwe korekty jest właśnie teraz, zanim klamka zapadnie…
Niedawno prezes PiS, w imieniu grupy trzymającej władzę, wyraził zdecydowaną wolę trwania Polski w Unii, wbrew przeciwnościom, niemal za wszelką cenę… Świadom, że większość Polaków, stroniąca od książek i poddana wieloletniej propagandzie, wbrew faktom, widzi w Unii przedsionek raju.
Tymczasem status państwa średniego – takiego między Włochami a Grecją – sprawia, że owszem, korzystamy z niektorych dobrodziejstw UE, za to wszelkie restrykcje wspólnoty biją w nas z podwójną mocą. A zatem powinniśmy się strzec przed każdą ryzykowną innowacją. Zwłaszcza pochodzącą z USA – wylęgarni większości współczesnych plag.
Chyba że bankier Morawiecki ma dla Polski jakiś sposób na uczynienie z TTIP-u nowego planu Marshalla.
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.