Oto – przy akompaniamencie histerycznych protestów scementowanej politycznym interesem opozycji wszech stron, Sejm uchwalił dwie ważne ustawy wprowadzające zmiany w sądownictwie – o ustroju sądów powszechnych i Krajowej Radzie Sądownictwa oraz zabrał się za projekt trzeciej – o Sądzie Najwyższym. Ten trójpakiet to najważniejsza z ustrojowych reform nowej władzy, likwidująca nieznaną w reszcie świata patologię – całkowitą samorządność, czyli absolutną niezależność sądownictwa od obywateli kraju, słowem sądownicze państwo w państwie. Dzieje się to w marszowym, uzasadnionym sytuacją społeczną tempie, co wzbudza trwogę ludzi nazywających siebie szczególną kastą.
Zaskakujące było dla wielu, że dotąd zachowujący się racjonalnie uczestnicy grupy Kukiz 15, wbrew wcześniejszym zapałom do zmian, nagle dołączyli do obrońców starego porządku (oczywiście w imię walki z „partiokracją”…) i nieoczekiwanie znaleźli sojusznika w prezydencie RP, tym samym, który w swej kampanii wyborczej obiecywał radykalną reformę sądownictwa.
Teraz natomiast – w sytuacji oblężenia państwa – Andrzej Duda bez ogródek zagroził sejmowej większości: Nie podpiszę ustawy o SN, jeśli nie przyjmiecie mojej korekty dotyczącej wyboru sędziów KRS nie zwykłą większością, lecz 3/5 głosów (co wymaga wsparcia wyboru przez część opozycji). Prezydent powiedział to w błysku fleszy. I rząd – chcąc nie chcąc, posłuchał…
O ile jednak w kwestiach wielkiej wagi, strategicznych dla państwa, autorzy reform, mimo kawaleryjskiego tempa, zdobyli się nawet na elastyczność, to w sprawach przyziemnych robią karygodne błędy. Zwłaszcza technokraci o globalnych ambicjach, niedostrzegający zwykłych ludzi, którzy nauczyli się liczyć wydawane pieniądze, bo nie mają ich nadmiaru.
Nawet okazująca dotąd niezawodny instynkt społeczny pani premier Szydło przekonywała wbrew logice, że dodana do ceny paliwa opłata drogowa nie musi oznaczać podwyżki. Otóż musi – wszędzie tam gdzie działają normalne prawa rynku. Podwyżka ceny paliw to początek podwyżek wszelkich dóbr, co jest oczywiste dla klasy pracującej. Ustawa podłożyła bombę zegarową pod „dobrą zmianę”. Wśród solidarnie udających niedouków posłów PiS na szczęście znalazł się jedyny odważny debiutant, Łukasz Rzepecki. Ów młodzian (najwyraźniej żółtodziób) potraktował serio obietnicę wyborczą swej partii, że nie podwyższy podatków, a przede wszystkim uszanował wyborców, którzy mu zaufali i uznał projekt tzw. opłaty drogowej za „antyludzki”.
Młodzieńca zrozumiał rzeczywisty przywódca rządzącej Polską drużyny. I niemal w ostatniej chwili zdławił ustawowy wybryk swych krótkowzrocznych nadgorliwców. Niestety, co unaoczniła sejmowa transmisja, tenże Kaczyński nigdy nie powinien przemawiać ad hoc – zwłaszcza w klimacie sejmowej awantury… Za to jako pogromca „specjalnej kasty” już zasłużył na wdzięczność narodu.
Janusz Ławrynowicz
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.