Wielkim powodzeniem medialnym cieszył się swojego czasu wywiad, jakiego udzielił Jarosław Marek Rymkiewicz, poeta, na temat Jarosława Kaczyńskiego, prezesa. Zwłaszcza ze względu na passus o Polsce jako o drzemiącym żubrze, który się z gnuśnego snu przebudził i pognał w puszczę, gdy prezes, cytuję: „ugryzł go w dupę”.
Wątek relacji Jarosława Kaczyńskiego ze zwierzyną rogatą wrócił właśnie na forum publiczne w związku z wywiadem, jakiego udzielił prezes, a w którym mowa była o jego ulubionej rozrywce, jaką jest oglądanie w telewizji rodeo, czyli ujeżdżania byków.
Co prawda porządny byk nie ma (na ogół) brody (jak żubr), ale widać coś (z rogami) było jednak na rzeczy.
*
Znów się zresztą okazało, że polski poeta, jak to polski poeta, miewa przeczucia wieszcze. W tym wypadku: dotyczyły one rogacizny. Do wyjaśnienia pozostaje kwestia, czy ujeżdżany byk - tak jak żubr - też w wyobraźni prezesa symbolizuje Polskę.
Jeśli tak, niektórych to ucieszy. Bo abstrahując od przebudzenia, jakie fundują bykowi na rodeo ujeżdżacze, żgając go ostrogą, samo ujeżdżanie kończy się zwykle tak samo. Byk prędzej czy później (zwykle prędzej) zrzuca ujeżdżacza, a ten boleśnie sobie tłucze pośladki.
*
Możliwa jest też inna analogia, dla wykształconych klasycznie. A że prezes Kaczyński jest klasycznie wykształcony, dawał tego wielokrotnie dowody. Ostatnio np. mówiąc łaciną, że orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego „non est”, co niestety nie znaczy to samo co non-iron, którym to zwrotem określano niegdyś niegniotące się koszule. Znaczy natomiast mniej więcej, że orzeczenie owo - formalnie i prawnie - nie zaistniało, więc go nie ma.
Wracając do analogii. Starożytni Grecy mieli taki mit, w którym Zeus (bóg gromowładny), wcieliwszy się (nomen omen!) w byka, porywał Europę, królową Tyru. Piękna Europa - uważana za najurodziwszą z kobiet - na grzbiecie krzepkiego rogacza, to jeden z ulubionych tematów malarstwa klasycznego.
Tu jednak pojawiają się delikatne problemy interpretacyjne. Bo prezes jako Europa? Raczej nie. Choćby ze względu na różnicę płci. A Europa jako ideał ziemskiej urody? W oczach prezesa - na pewno nie. Chyba że prezes jako byk (i bóg gromowładny). W końcu to on wprowadza Europę w stan nieprzyjemnej destabilizacji, którą na ogół bywa porwanie.
*
W tym przypadku sprawa się jednak poważnie komplikuje, bo byk (Zeus) stworzył z Europą prawdziwe stadło. Na tyle udane, że miał z nią - na Krecie - dwoje dzieci. Tak że gdyby to się działo w dzisiejszej Polsce, małżonkowie mogliby się załapać na 500+.
Rzecz w tym, że drugim dzieckiem obojga był niejaki Minotaur. Potwór.
I tu się analogia kończy, bo aż strach pomyśleć, co mogłaby symbolizować.
*
Bezpieczniej od klasycznych byków wrócić na ojczyzny łono, do Puszczy Białowieskiej i żubrów. Choć zważywszy na działalność ministra Szyszki łono to ostatnio też niestabilne raczej. Wprawdzie żubry nie dostają jeszcze (jak konie w stadnie Janów Podlaski) śmiertelnej kolki, ale kto wie, co je spotkać może, gdy nasili się dywersja ekologów.
A że w Puszczy robi się ostatnio niebezpiecznie, wskazuje na to choćby reakcja „dwóch szybkich żubrów”, mknących z kopyta (umykających?) przez dziewiczy las na telewizyjnej reklamie pewnego piwa.
*
Oczywiście, nie musi być to wcale wyrazem lęku (żubra; niełatwo go wystraszyć), a może - wynikiem wspomnianego już wyżej przebudzenia. Oba żubry pędzą zresztą tak szybko, że nie wykluczone, iż przynajmniej jednym z nich jest ten, którego prezes ugryzł w polędwicę. Ale jeśli tak, to czy tego drugiego żubra też? I kogo niby miałby ten drugi symbolizować?
Rzecz warta wyjaśnienia, nawet jeśli w owym cwale przez Puszczę połączył się on z pierwszym - ugryzionym - dla towarzystwa tylko.
*
Mówiąc trochę bardziej serio, nie mamy ostatnio szczęścia do reklam piwa, zwłaszcza tych z zamierzenia dowcipnych.
Tyskie zaprasza nas na reklamowy filmik w duchu komedii „C.K. Dezerterzy”. Staranna realizacja małej fabuły - koszary c.k. gdzieś w Polsce - przed wizytą samego cesarza, czy może pomniejszego mundurowego dostojnika, nie bardzo to dla mnie jasne (jak piwo). Szwargoczący po niemiecku oficerowie chcą się przed gośćmi pochwalić Tyskim, jako „najlepszym niemieckim piwem”, ale polscy żołnierze, którzy Tyskie uważają oczywiście za najlepsze piwo polskie, szykują swoim zwierzchnikom dowcip.
Oto podczas wizyty dostojników przejeżdżają przez apelowy dziedziniec ciężarówką z piwem tak sprytnie, że ochlapują błotem generalskie mundury, ordery i monokle. I śmieją się, jak z pysznego żartu.
Nawet jeśli wziąć pod uwagę, że miał to być żart w stylu c.k., a więc gruby dość i żołnierski, bawić to on raczej nie bawi. Gorzej, że trudno się w nim też dopatrzeć - co miało być zdaje się sednem tej reklamy - triumfu polskiego ducha nad germańskim. Powiedziałbym zresztą raczej, że to nasi żołnierze wykazują się tu niemieckim poczuciem humoru.
*
Odpowiadając na pytania o szczegóły planowanej obsady zapowiadanego - w poprzednich „Zapiskach” - serialu „Czterej pancerni i PiS”. Gruzin Grigorij - który czołgiem kieruje - to musi być Zbigniew Ziobro. Bo brunet, a poza tym kieruje tak, jak mu każe dowódca. Gustlikiem - czyli działonowym Gustawem Jeleniem - powinien być Joachim Brudziński. Bo największy i podobno bardzo mocny (w partii), a poza tym też coś często palnie. Jankiem Kosem - radiotelegrafistą - Marek Kuchciński. Bo jako marszałek często nadaje (bieg sejmowym projektom), i - jak Janek - też ma laskę. Tyle że marszałkowską.
Jasno z tego wynika, że dowódcą - Olgierdem Jaroszem - musi być Jarosław Kaczyński. Tyle że porucznik Jarosz ginie bohatersko już w pierwszej serii filmu (dziś byśmy powiedzieli: pierwszym sezonie), i to w okolicach Trójmiasta (i w serialu opanowanym przez wrogów). Trzeba by to nakręcić inaczej. Prezes Olgierd kulom się nie kłania, za to one jemu - owszem, więc wjeżdża do samego Berlina i zatyka zwycięską flagę na Angeli Merkel.
Artur D. Liskowacki. Pisarz, publicysta "Kuriera Szczecińskiego".