Każdy poseł, oprócz comiesięcznego wynagrodzenia w postaci diety, otrzymał także 174 tys. 45 zł na prowadzenie biura poselskiego za okres od 12 listopada 2015 (początek kadencji) do końca ub. roku. Z tej kwoty poseł musiał opłacić swoich współpracowników, wynająć lokal na biuro, pokryć koszty związane z jego działalnością, opłacić kwiaty, spotkania z wyborcami (czytaj: kolacje, niekiedy „U Sowy”) czy też skasować pieniądze za ryczałt za korzystanie z samochodu.
Nie jest ważne, czy poseł ma samochód, czy go nie ma: może odpisać sobie co miesiąc 2925,30 zł ryczałtu, a rachunków nie musi okazywać. Przeliczając to na odległość i zakładając, że auto zużywa ok. 7 litrów na 100 km, pozwala to dziennie na przejechanie ok. 200 km. Dziennie, razem z niedzielami, świętami i dniem, w którym parlamentarzysta przebywał w Sejmie. Jak się okazuje, jest spora grupa posłów, którzy limit wykorzystują co do złotówki.
Lektura rozliczenia przysługujących posłom pieniędzy na prowadzenie biura jest dość ciekawa, gdyż skłania do przypuszczeń, że niektórzy z nich starają się „wydoić” kancelarię co do złotówki, ale są też tacy, którzy nie wykorzystują wszystkich przysługujących im funduszy. Zastanawiające jest także to: ile zarabiają pracownicy biura poselskiego? Ciężko to niekiedy wyliczyć, gdyż wielu pracowników, zobowiązanych do składania własnych oświadczeń (chociażby radni Szczecina) nie ujawniają tego. Okazuje się, że czołowe partie i ich posłowie mają w Szczecinie po dwa biura poselskie, ale ile kosztuje ich utrzymanie, trudno wyliczyć, gdyż niekiedy kilku posłów składa się na to. Niektórzy płacą za sprzątanie wynajętym osobom, inni wynajmują firmy do prowadzenia biura podatkowego, którym płacą od 200 do… 6 tys. zł.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 23 czerwca 2017 r.
Mirosław Kwiatkowski
Na zdjęciu: Tabelka opłat za biura poselskie