Wtorek, 23 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Przypadek Małeckiego

Data publikacji: 18 listopada 2016 r. 13:37
Ostatnia aktualizacja: 18 listopada 2016 r. 17:57
Piłka nożna. Przypadek Małeckiego
 

PIŁKARZE Pogoni sobotnim meczem z Wisłą Kraków zainaugurują rewanżową rundę spotkań pierwszej fazy sezonu. Rywal przystąpi do spotkania mocno osłabiony, ale bez kilku kluczowych zawodników grał też cztery miesiące temu i wygrał.

W meczu z Pogonią na pewno nie zagrają z powodu żółtych kartek: Boban Jovic i Patryk Małecki. To podstawowi zawodnicy w krakowskim zespole. Ten pierwszy grał w poniedziałkowym meczu reprezentacji Słowenii przeciwko Polsce. Był jednym z czterech reprezentantów kraju, który został powołany z drużyny Wisły. Prócz niego byli to jeszcze: Richard Guzmics, Krzysztof Mączyński i Maciej Sadlok.

Formą zadziwia natomiast Małecki, który przez dwa lata grał w Pogoni zdobył zaledwie jednego gola. Odszedł z Pogoni w przerwie zimowej po rundzie, w której rozegrał zaledwie jeden mecz w pełnym wymiarze czasowym, zdobył swoją jedyną w ciągu dwóch lat pobytu w Szczecinie bramkę i przegrywał rywalizację o miejsce w składzie z 17-letnim Marcinem Listkowskim.

Gol po 44 meczach

Małecki swojego jedynego gola dla Pogoni zdobył po ponad dwóch latach, dokładnie po 2615 minutach spędzonych na boisku. W tym czasie zagrał w 44 meczach. Te 2615 minut, to średnio 29 całych spotkań. Rzadko trafiają się nawet obrońcy, lub defensywni pomocnicy, którzy przez tak długi okres czasu nie strzelą choćby jednej bramki.

Krnąbrny piłkarz z tak wstydliwą jak na ofensywnego gracza statystyką odchodził z Pogoni bez żalu, ale też absolutnie bez przekonania, że w nowym klubie uda mu się całkowicie odbudować i odzyskać formę sprzed kilku sezonów. Nie wierzył w to nikt.

W Pogoni rozegrał 42 ligowe mecze. Na zdobycie tego jednego gola potrzebował blisko 3 tysięcy minut – dokładnie 2787, a przypomnijmy, że mowa jest o piłkarzu ofensywnym, dostającym bezgraniczny kredyt zaufania u trzech trenerów.

Jeden gol na 2787 minut to mniej niż mieli na koncie szczecińscy obrońcy grający w tym czasie w szczecińskim klubie: Maciej Dąbrowski, Jarosław Fojut, czy Mateusz Lewandowski. To też mniej, niż defensywni pomocnicy z tego okresu: Rafał Murawski, Maksymilian Rogalski i Mateusz Matras i tyle samo, co inni szczecińscy defensorzy: Hernani, Wojciech Golla i Sebastian Rudol.

Skuteczniejsi obrońcy

Tak naprawdę to bardzo mało było w polskiej ekstraklasie piłkarzy, którzy w ciągu dwóch lat, które Małecki spędził w Szczecinie, rozegrali 42 mecze, blisko 3 tysiące minut i zdobyli zaledwie jednego gola. Bez względu na boiskową pozycję – oczywiście z wyłączeniem bramkarzy.

Małecki od początku swojego pobytu w Szczecinie zawodził, ale wciąż przypominał o swoim krnąbrnym charakterze. Gdy trenerzy zdejmowali go z boiska, to albo ze złości kopał w ławkę rezerwowych, albo nie podawał im ręki. Zawsze uchodziło mu to płazem. Odmówił wyjazdu na mecz z Górnikiem do Łęcznej. Zagrał w tym czasie w meczu drużyny rezerw i zobaczył czerwoną kartkę. Za pyskówkę.

O piłkarzach nieumiejących się dostosować do ogólnie panujących i przyjętych zasad zachowania zwykło się mylnie mówić, że mają charakter i dzięki niemu mogą dać drużynie nieco więcej niż ułożony i zdyscyplinowany konkurent w składzie.

W przypadku Małeckiego tak w Pogoni nie było. Obecność w drużynie piłkarza takiego pokroju była niejako zapewnieniem, że istnieje poważne ryzyko nieprzewidywalnej dla nikogo reakcji, która może zachwiać przyjętą hierarchię. Bo nie wiadomo, jak ma się zachować trener, któremu piłkarz nie podaje ręki i jak to się odbije na jego autorytecie w drużynie.

Powrót do Wisły

Małecki wrócił zatem do Wisły, choć miał jeszcze w Pogoni ważny kontrakt. Wrócił do klubu, w którym wybił się jako piłkarz i gdzie rozgrywał naprawdę dobre mecze. Było to jednak bardzo dawno temu. Przez pięć sezonów przed zimowym powrotem do Krakowa rozegrał w najwyższej klasie rozgrywkowej blisko setkę spotkań (dokładnie 97) i zdobył zaledwie 5 goli.

Zainteresowanie jego usługami wynikało głównie z pamięci o dobrych występach w przeszłości, bo na pewno nie z uwagi na dorobek piłkarski pięciu ostatnich sezonów. Małecki był w Pogoni jednym z najlepiej, jeśli nie najlepiej zarabiających piłkarzy, przyszedł w glorii trzykrotnego mistrza Polski i reprezentanta kraju, a zostanie zapamiętany jako furiat i wiecznie sfrustrowany piłkarz. Na koniec swojego pobytu w Szczecinie stwierdził, że nie spełnił oczekiwań, bo trener Michniewicz mu przeszkadzał.

W Krakowie wszystko się jednak zmieniło. Piłkarz w obecnym sezonie zdobył cztery gole i zaliczył dwie asysty. Wiosnę natomiast zakończył dwoma golami i siedmioma asystami. W tym roku zatem piłkarz w 29 meczach strzelił sześć bramek i zaliczył dziewięć asyst. To są liczby, które w Pogoni były absolutnie przez tego samego piłkarza nieosiągalne.

29 meczów i udział w 15 golach

Wynika z tego, że zawodnik brał udział w 15 bramkach zdobytych przez Wisłę. Dla krakowskiego klubu to będzie w sobotę ogromne osłabienie, a dla Pogoni ulga, bo Małecki należy do piłkarzy nieobliczalnych i nieprzewidywalnych.

Brak Małeckiego i Jovica to niejedyne osłabienia Wisły. Z powodu kontuzji nie zagrają też: Rafał Pietrzak i Zdenek Ondrasek. Ten pierwszy strzelił zwycięską bramkę w lipcowym meczu Wisły z Pogonią. Był to jego jedyny gol w tym sezonie. Ondrasek natomiast w obecnym sezonie zdobył dwa gole i zaliczył dwie asysty.

Niepewny jest też udział w meczu Pawła Brożka, Mariusza Zachary i kadrowiczów: Macieja Sadloka i Richarda Guzmicsa. 33-letni Brożek, który w obecnym sezonie zdobył dwa gole i zaliczył jedną asystę, walczy z czasem i wciąż ma nadzieję wykurować się do soboty.

Trzeba też dodać, że po raz pierwszy na ławce trenerskiej zabraknie Dariusza Wdowczyka, który rozwiązał kontrakt z klubem z jego winy. Zastąpi go Kazimierz Kmiecik, który w latach 70. będąc napastnikiem Wisły był prawdziwym postrachem bramkarzy Pogoni. W ciągu siedmiu sezonów w latach 1972-79 zdobył w meczach z Pogonią aż 11 goli. ©℗ 

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

O charakterze w pilce..
2016-11-18 17:03:41
Mowi sie z dobry pilkarz ligowy to 20% talentu i 80% charakteru.Trzeba jednak rozroznic charakter na boisku i w zyciu juz poza boiskiem.Byl taki mecz U-21 Szwecja-Polska w Halmstad w Szwecji i wszyscy dokladnie wszyscy dziennikarze pytali o Maleckiego bo przewyzszal wszystkich tych w polskiej i tych w szwedzkiej reprezentacji o klase.No i co? Zadecydowal w jego przypdku pewnie tak charakter na boisku i pewnie poza boiskiem po polowie czyli rowno I ZLE …???. To czestym nie jest.Kasztelan w Pogoni jak grac zaczynal w pierwszem zespole to jak tylko pojawial sie na "mostku" te 30 tysiecy gwizdalo.Bardzo sie dziwilem jak on to wytrzymuje.No i wytrzymal tylko i wylacznie dzieki charakterowi na boisku.Nie jest prawda ze trener Zywotko a wczesnjej szef Kosobucki by pozwolili jak artykul podaje o Zenku na jakies wymienionych pilkarzy akceptowanie albo nie akceptowanie.Styl Pogoni wtedy to absolutna dominacja na Twardowskiego i agresja od pierwszej minuty wiec ktos zaczynajacy inaczej musial sie przestawic.To te 30 tysiecy ocenialy kto jest kims a na kogo gwizdac.Nie znali sie na pilce? Znali sie JAK MALO KTO W POLSCE.Inne czasy inna pilka teraz ale nie wierze ze juz pokolenia tych wtedy kibicow nagle przestalo znac sie na pilce i zamiast 30 tysiecy na kazdym meczu odwiedzaja kazdy w liczbie 5 tysiecy…A z ta Wisla nie wygrajcie czasem 7-0 bo co ja moim wnukom powiem ..Dzis mowie im ze byl to historyczne manto jakie sprawila Pogon tej Wisle no 6-0 i dziadek w tym place maczal ha..ha..a jak bedzie 7-0 to håll käften powiedza obydwaj.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA