Czwartek, 18 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Dramatyczna sytuacja Michała Koja

Data publikacji: 28 października 2016 r. 12:59
Ostatnia aktualizacja: 28 października 2016 r. 12:59
Piłka nożna. Dramatyczna sytuacja Michała Koja
 

Sobotni pojedynek Pogoni Szczecin z Ruchem Chorzów odbędzie się bez udziału 23-letniego Michała Koja. To były zawodnik Pogoni Szczecin, który trafił do szczecińskiego klubu ze szkółki Panathinaikosu Ateny.

Kryzys w Grecji sprawił, że finansowe problemy dotknęły również te najbogatsze kluby w Grecji. Panathinaikos mocno ograniczył wydatki na Akademię i Koj musiał wracać do Polski.

Trafił do Pogoni Szczecin i tam w zespole rezerw przygotowywany był do gry w ekstraklasie. Doczekał się tego za kadencji trenera Dariusza Wdowczyka. Trzy lata temu zadebiutował w wygranym meczu 3:2 z Jagiellonią w Białymstoku, a w swoim debiucie zdobył bramkę, ale … samobójczą. Miał wtedy 20 lat, a blok obronny tworzył ze starszym o rok Wojciechem Gollą.

W Pogoni zagrał w sumie w zaledwie sześciu meczach ekstraklasy. Przegrał rywalizację o miejsce na środku obrony z innym młodymi piłkarzami wychowanymi w Akademii: Sebastianem Rudolem i Sebastianem Murawskim. Odszedł do Ruchu Chorzów i niespodziewanie stał się pierwszoplanowa postacią jednego z najbardziej legendarnych klubów w Polsce.

Krwiak na mózgu i pęknięta czaszka

Koj w poprzednim sezonie był jednym ze skuteczniejszych obrońców w polskiej ekstraklasie. Zdobył aż cztery gole. W Ruchu włącznie z obecnym sezonem zagrał w sumie w 35 spotkaniach, a jego pozycja w drużynie była niepodważalna.

Od 1,5 miesiąca piłkarz jednak nie gra. W trakcie meczu rozgrywanego 16 września pomiędzy Ruchem Chorzów, a Termaliką Nieciecza zawodnik zderzył się głowami z jednym z graczy drużyny przeciwnej. Dograł mecz do końca, ale dwa dni po później piłkarz źle się poczuł, miał nudności, bóle głowy. Diagnoza lekarska była taka, że zawodnik ma krwiaka na mózgu i pękniętą czaszkę.

Piłkarz czeka obecnie na rezonans, na który umówiony jest w szpitalu na 8 listopada. Dopiero po tym dowie się, czy będzie mógł wrócić do sportu i jak szybko to nastąpi.

– Wcześniej lekarze absolutnie nie wypowiadali się o tym, kiedy będę mógł wrócić na boisko – mówi Michał Koj. – To jest poważny uraz głowy, nie zwykłe złamanie nogi, lub zerwanie wiązadeł, które też jest dla sportowca prawie jak wyrok. Obecnie praktycznie nie wychodzę z domu, nie podróżuję, nie nadwyrężam się fizycznie, bo nie mogę doprowadzić do zwiększonego ciśnienia. Przy urazie, jakiego doznałem jest bardzo ważne, żeby ciśnienie było w normie, codziennie sobie je mierzę.

Sześć tygodni w bezruchu

Dla czynnego, zawodowego sportowca, młodego człowieka to nie jest łatwa sytuacja, kiedy już od sześciu tygodni trzeba praktycznie uważać na wszystko, nie wolno doprowadzać organizmu do nadmiernych emocji, trzeba zacząć uczyć się kontrolować własne zachowania. Michał Koj jest dzielny, nie rozczula się nad sobą, bo wierzy, że wkrótce ten koszmar będzie już tylko wspomnieniem.

– Powrót na boisko jeszcze w tym sezonie jest praktycznie wykluczony – ocenia Michał Koj. – Jestem poza treningiem, będę musiał nadrobić zaległości. Jeżeli przystąpię do nowej rundy na pełnych obrotach, to uznam to za sukces. Musze jednak w pełni się wyleczyć.

Michał Koj wyklucza sytuację, w której po wyleczeniu kontuzji miałby mieć psychiczny uraz. W swojej dość krótkiej jeszcze karierze miał już wiele problemów ze zdrowiem i zawsze wracał na boisko bez psychicznych lęków.

– Będąc jeszcze w Pogoni miałem dwie operacje na kolano, miałem zapalenie Achillesa, kilka razy złamałem nos, raz mi go operowano. Naprawdę było tego sporo. – wylicza M. Koj. – Nie wiem, czy to jakieś fatum, czy może mam taki styl gry, że szczególnie mocno ryzykuję i narażam swoje zdrowie. Nie podejrzewam, że po wyleczeniu się na sto procent będę miał jakieś zahamowania. Jestem bardzo stęskniony za treningami, za boiskiem, kolegami z drużyny. Na dziś nie mogę truchtać, ani nawet pedałować na rowerze. To bardzo uciążliwe, ale wytrzymam tyle, ile będzie trzeba.

Grał ze złamanym nosem

Michał Koj ze złamanym nosem grał nawet przeciwko Pogoni w marcu tego roku. Chorzowianie wygrali wtedy 3:2 po meczu pełnym dramaturgii i zwrotów akcji.

– Byłem wtedy bardzo mocno poobijany, miałem złamany nos, ale absolutnie nie wyobrażałem sobie, że mógłbym nie zagrać w Szczecinie – mówił wtedy Michał Koj. – Mierzyłem sie wtedy z Łukaszem Zwolinskim, moim dobrym kolegą, który też miał problem z nosem, grał nawet w masce ochronnej. Taka jest dziś piłka, łokcie często pracują i nosy są mocno narażone.

Michał Koj ma kontrakt z Ruchem Chorzów ważny do końca sezonu. Nie obawia się jednak, że nie zostanie przedłużony. W umowie jest opcja, że kontrakt zostanie automatycznie przedłużony, jeżeli rozegra określoną liczbę minut.

– Ten limit już praktycznie osiągnąłem – uspokaja M. Koj. – Nie powinno być problemów z jego wypełnieniem.

Michał Koj był jednym z wielu graczy Pogoni Szczecin, którym klub w przerwie letniej poprzedniego roku podziękował. Jako pierwszy znalazł sobie klub w ekstraklasie, z czym problem mieli inni gracze znacznie bardziej renomowani, jak: Radosław Janukiewicz, czy Maksymilian Rogalski.

– W przerwie letniej tego roku też miałem kilka zapytań z klubów naszej ekstraklasy – kontynuuje M. Koj. – Nie była jednak w tym gronie Legia, o czym pisały media.

Cech wrócił po 3 miesiącach

Michał Koj dementuje też informacje, że czeka go operacja głowy.

– Mój uraz polega na tym, że trzeba czekać, aż krwiak się wchłonie – mówi M. Koj. – Od samego początku nie było mowy o żadnej operacji.

10 lat temu groźnej kontuzji głowy doznał znany czeski Bramkarz Petr Cech. Wrócił jednak do gry, ale od tamtej pory występuje w specjalnej czapce ochronnej, którą trudno sobie raczej wyobrazić na głowie piłkarza z pola.

– Gra w takie masce nie wchodzi w rachubę – ucina spekulacje M. Koj. – Petr Cech miał o wiele bardziej groźną kontuzję, miał operację głowy, ale wrócił do gry już po trzech miesiącach. Jestem zatem dobrej myśli i wierzę, że w tym sezonie jeszcze w ekstraklasie zaistnieję. ©℗ Wojciech Parada

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA