Wtorek, 16 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Dla Matrasa nie będzie sentymentów

Data publikacji: 19 lutego 2016 r. 10:37
Ostatnia aktualizacja: 19 lutego 2016 r. 14:10
Piłka nożna. Dla Matrasa nie będzie sentymentów
 

Rozmowa z Mateuszem Matrasem - piłkarzem Pogoni Szczecin

Dla Mateusza Matrasa piątkowy mecz z Piastem w Gliwicach będzie wyjątkowy. To właśnie z tamtego klubu trafił do Pogoni Szczecin, z Piastem awansował do ekstraklasy, w niej zadebiutował i rozegrał już ponad 100 spotkań. Matras w Pogoni gra już drugi sezon, ale dopiero po raz pierwszy wystąpi w Gliwicach na świetnie sobie znanym stadionie.

- Czy w związku z powrotem na doskonale sobie znany stadion przeżywa pan mecz ze swoim byłym klubem w sposób szczególny ? - zapytaliśmy piłkarza Pogoni Szczecin.

- Przeważnie mówi się, że to mecz, jak każdy inny, ale chyba jednak tak nie jest. Piast na zawsze zostanie mi klubem bliskim. Tu się wybiłem, w tym klubie zadebiutowałem w ekstraklasie, ale dziś to już historia. Dziś sytuacja jest taka, że gramy na boisku lidera i przede wszystkim ten fakt powinien był dla nas najważniejszy. Mamy szansę zniwelować straty, ale możemy też je zwiększyć. Oby nie.

- Zagra pan na stadionie, który był budowany w czasach, gdy był pan piłkarzem Piasta.

- Pamiętam, był to dla nas trudny okres. Gościnnie graliśmy w Wodzisławiu, a później terminarz był tak ułożony, że wiosną praktycznie wszystkie spotkania rozgrywaliśmy już na nowym obiekcie. Ten fakt na pewno pomógł nam w awansie.

- Z Pogonią jednak graliście w Wodzisławiu ?

- To było jeszcze jesienią w sezonie, kiedy i Piast i Pogoń awansowały do ekstraklasy. Wygraliśmy 2:1, a bramkę straciliśmy już w doliczonym czasie gry z rzutu karnego, którego nie powinno być. W końcówce sezonu ten gol mógł mieć decydujące znaczenie, bo mieliśmy z Pogonią remisowy bilans bezpośrednich spotkań, co nam bardzo komplikowało sytuację. Ostatecznie udało się awansować bez potrzeby grania dodatkowego spotkania, bo było takie zagrożenie.

- Grając w barwach Piasta rozegrał pan przeciwko Pogoni tych spotkań całkiem sporo.

- I co ciekawe prawie wszystkie pamiętam. O tym granym w Wodzisławiu już mówiłem. W rewanżu przegraliśmy w Szczecinie 1:2, a ja strzeliłem gola na 1:0. Przystępowaliśmy do tego spotkania z 6 punktową stratą do Pogoni i po meczu powiększyła się jeszcze do 9 punktów. Wydawało się, że Pogoń jest już wtedy poza zasięgiem, ale okazało się, że walka trwała do ostatniej kolejki.

- A w ekstraklasie jakie mecze pamięta najbardziej ?

- Był taki mecz grany na początku rundy wiosennej w Szczecinie, padał śnieg, widoczność była słaba i wygraliśmy z POgonią 2:0. Edi nie strzelił wtedy dla gospodarzy rzutu karnego.

- W swoim debiutanckim sezonie w ekstraklasie Piast okazał się rewelacją, zakończył sezon na czwartym miejscu i zapewnił sobie grę w eliminacjach Ligi Europejskiej. Czy dziś w Pogoni sytuacja jest podobna ?

- Jest zupełnie inna. Grając wtedy w Piaście przez cały sezon powtarzaliśmy sobie, że naszym celem jest utrzymanie. Również media nie podsycały emocji w stosunku do naszego klubu. Wiadomo, byliśmy beniaminkiem, na którego nikt nie liczył. Tych punktów zdobywaliśmy sporo, wygrywaliśmy mecze, w których nie zakładaliśmy trzech punktów, rywale nie wytrzymywali presji i nagle okazało się, że skończyliśmy sezon na miejscu premiowanym grą w europejskich pucharach. To było zaskoczenie dla wszystkich, również dla nas piłkarzy.

- Obecnie w Pogoni jest inaczej ?

- Jest zdecydowanie inaczej. W Szczecinie jest presja, duże oczekiwania, tradycja i historia. Czuje się na każdym kroku, że ten wynik jest potrzebny. My, piłkarze zdajemy sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Dwa razy z rzędu kwalifikowaliśmy się do pierwszej ósemki, w której nie wygraliśmy nawet meczu. Dziś o ósemce nikt już nie mówi, bo wydaje się ona na wyciągnięcie ręki. Dziś sam udział w meczach grupy mistrzowskiej nikogo nie zadowoli. Oczekuje się od nas zdecydowanie więcej.

- Pierwszy mecz z teoretycznie słabszą Koroną pokazał jednak, że łatwych spotkań nie będzie.

- To wie każdy. Ten mecz był jednak wyjątkowy. Po 17 minutach przegrywaliśmy 0:2 i niewiele jest przypadków, że drużyny potrafią takie mecze wygrywać. My to zrobiliśmy, wierzyliśmy, czuliśmy moc i strzeliliśmy tyle bramek, ile trzeba było. To na pewno jest dla nas mocny motywacyjny kop, ale też przestroga, że trzeba rozpoczynać mecze lepiej skoncentrowanym, bo drugi raz takiego meczu może już nie uda się choćby zremisować.

- Euforia po tym meczu była zrozumiała, jednak chyba szybko przystąpiliście do analizy tego, co wydarzyło się w pierwszych 45 minutach ?

- Naszą pracę analityczną musieliśmy wykonać szybko, bo między poniedziałkiem, a piątkiem zbyt wiele czasu nie mieliśmy. Na pewno każdy z nas był zły, że dopuściliśmy do takiej sytuacji. To była niezła nauczka.

- Mecz też pokazał, że jesteście dobrze przygotowani motorycznie. W drugiej połowie stłamsiliście rywala.

- Czujemy się doskonale, nie było problemów z bieganiem, kondycją, regeneracją. Tak naprawdę jednak naszą wartość poznamy pod koniec sezonu. To wtedy przekonamy się o naszej mocy. Wierzę, że do końca sezonu wyglądać będziemy dobrze.

- Trener Michniewicz stwierdził, że nie posadzi na ławce podstawowego piłkarza po jednym czy dwóch poważniejszych błędach. To takich piłkarzy jak pan uspokaja ?

- Na pewno nikt z tego powodu niczego nie zaniedba. Wsparcie i dodanie otuchy przez trenera, czy każdej innej osoby na pewno jest ważne. Nie możemy jednak myśleć o tym, że jeden błąd spowoduje jakieś drastyczne konsekwencje. Wtedy zabraknie kreatywności, podejmowania ryzyka, wyzwań.

- Rozpoczął pan czwartą rundę w Pogoni. Każda kolejna była zdecydowanie lepsza. Czy w obecnej możemy się spodziewać kolejnego progresu ? Czuje pan rezerwy ?

- Wcześniej strzelałem po jednym golu w sezonie. Obecnie tych bramek mam już na koncie dwie, a sezon jeszcze trwa. Może zacznę dorzucać jakieś asysty. Z tym wciąż mam problem. Generalnie mam wiele do poprawienia, ale liczę, że znów się zrobię jakiś postęp.

- Na początku poprzedniej rundy nie notował pan praktycznie żadnych liczb w akcjach ofensywnych, później było ich zdecydowanie więcej. Czy to był efekt większej pewności siebie, odwagi ?

- To na pewno też, ale również założeń taktycznych. Grając trójką w środkowej formacji często wymienialiśmy się pozycjami i asekurowaliśmy wzajemnie. Nie byłem klasycznym defensywnym pomocnikiem zajmującym się tylko przeszkadzaniem, starałem się też nasze akcje kreować.

- Pogoń ma na koncie pięć zwycięstw z rzędu. Szkoda byłoby przerywać taką serię ?

- Kiedyś taki moment nadejdzie, ale może jeszcze nie w najbliższy piątek.

- Piast na inaugurację rozczarował. Zremisował w Łęcznej, a mógł przegrać.

- To wcale nie znaczy, że jest słabszy, niż jesienią. Piast grać będzie u siebie, to na pewno go dodatkowo zmotywuje. Trzeba też pamiętać, że w Łęcznej żadnej drużynie nie gra się łatwo. Tam punkty tracili już wszyscy włącznie z Legią, czy Lechem.

- Są jeszcze w Piaście piłkarze, z którymi pan grał w drużynie ?

- Kilku jeszcze zostało. Z Radkiem Murawskim, dzisiejszym kapitanem graliśmy nawet wspólnie na defensywnym pomocniku, znamy się zatem doskonale.

- Dziękuję za rozmowę. ©℗ Wojciech Parada

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

GródGryfa
2016-02-19 13:53:54
Powodzenia Mateusz
No prosze nawet nie wiedzialem..ze tez z Piasta
2016-02-19 13:53:09
Tak bardzo bardzo dawno temu jak sie konczylo Technikum Energ w Poznaniu i bylo sie miedzy najlepszymi mozna bylo wybrac tzw nakaz pracy i ja sobie wybralem GZUT w Gliwicach a tak napradwe Piasta gliwice bo pilka byla ponad wszystko..Miszkajac tylko 50 m w takim wtedy Hotelu Robotniczym oczywiscie pierwsze co zrobilem to zglosilem sie na trening juniorow Piasta bo mature w tym Technikum konczylem majac 17 lat (od 6 -ciu zaczynalem szkole podst od 6 lat ha..) Trafilem na wyjatkowego trenera ale tez wyjatkowego czlowieka LOLO NOWAKA..To byl lwowiak jak zreszta cale naczalstwo w Piascie.Wtedy w tych juniorach gral czasem Jozef Galeczka pewnie ikona calego Piasta do dzis ale tez jasiu Cieszowiec ,Stein i inni …Ledwie koniec z koncem wiazalem no zeby przezyc bo kazdy tak mial wiec jak pierwszy raz w Polsce lotto wymyslili (Karolinke nazwali) na Slasku razem z kolegami z pokoju oczywiscie wszystkie pieniadze zainwestowalismy bo nikt nie wiedzial ze to nie takie proste jak wygladalo..Zabraklo wiec pieniedzy na zycie do wyplaty.Gralem w juniorach to bylo chyba w Lipinach mecz i nagle zakrecilo mi sie i musialem zejsc z boiska ..bo nie jadlem 3 dni..Lolo Nowak wydusil ze mnie dlaczego tak sie stalo i pozniej co poniedzialek dawal mi paczke z jedzeniem od klubu ale moze od niego tez..Nigdy tego nie zapomne i tez nigdy pozniej lepszego klubu nie spotkalem mimo ze Pogon byla podobnie jak teraz Matrasowi najblizsza i jest.Inne czasy inni ludzie ale takich jak Lolo Nowaka lwowiaka trudno bylo spotkac i jak dostalem szanse na przejscie z LKS-juz do Pogoni zaraz przypomnialem sobie lwowiaka Lolo i nazwe jego klubu kiedys no Pogon Lwow. Historia moze smieszna i nie warta podzielenia sie ale prosze porownac dlaczego tacy ludzie wlasnie stamtad tacy byli..co dla mnie poznaniaka bylo szokiem !itd..Moze bedzie remis i dla mnie to by bylo najlepie.Pozdrawiam z SE.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA