Czwartek, 25 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Ciftci jak Salenko

Data publikacji: 14 marca 2017 r. 19:37
Ostatnia aktualizacja: 15 marca 2017 r. 13:14
Piłka nożna. Ciftci jak Salenko
 

Sprowadzony tuż przed zamknięciem okna transferowego Nadir Ciftci nie zagrał w niedzielnym meczu z Górnikiem choćby minuty. Cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych. Wcześniej trzy razy zagrał w podstawowym składzie, a raz w roli zmiennika. Praktycznie bez wspólnych treningów.

Do końca sezonu zasadniczego pozostało pięć meczów, cztery z nich rozegrane zostaną po przerwie reprezentacyjnej. Jest zatem nadzieja, że piłkarz po trzech tygodniach treningów dojdzie do lepszej formy i jeszcze zdąży pomóc drużynie. Czasu na to jest coraz mniej, bo Ciftci jest jedynie wypożyczony i z początkiem czerwca wróci do Celtiku Glasgow, w którym znajdował się w głębokiej rezerwie.

Pogoń pozyskała piłkarza nie na podstawie jego aktualnej formy, ale na podstawie strzeleckich wyczynów sprzed dwóch lat, na podstawie renomy klubu, w którym trenował w ostatnich miesiącach i na podstawie zarobków, jakie ten piłkarz wynegocjował w drużynie mistrza Szkocji.

Przeszłość nieważna

Przeszłość i to dość odległa nie ma jednak żadnego znaczenia, tym bardziej, że zawodnik przyszedł zaledwie na trzy miesiące i nie ma praktycznie czasu, żeby go przygotowywać do gry. Polska ekstraklasa nie ma dobrej renomy w Europie, jednak sytuacje, kiedy nowy zawodnik po dość długiej przerwie ma odmienić grę drużyny praktycznie już się nie zdarzają.

Pogoń w przeszłości postępowała już podobnie i to z zawodnikami znacznie bardziej klasowymi. Nie wychodziła na tym dobrze. Ciftci przy całym szacunku dla jego dokonań był do tej pory w Polsce postacią absolutnie anonimową. Na pewno nie dorównywał dokonaniom Olega Salenki, który ponad 16 lat temu trafił do Pogoni na podobnych, choć nie identycznych zasadach, jak obecnie Ciftci.

Pogoń jesienią 2000 roku była klubem, wokół którego pojawiało się mnóstwo różnych ludzi: menadżerów, podpowiadaczy, doradców. Każdy wiedział, że klubem rządzi człowiek, który nie ogranicza środków, a przy tym ma dość mgliste pojęcie o futbolu. Chodziło o Sabri Bekdasa.

Do Pogoni niemal codziennie przyjeżdżali menadżerowie wraz ze swoimi zawodnikami – kilku z nich nawet mających dość bogate piłkarskie CV. Pogoń na jednego z nich nawet się skusiła i trzeba przyznać, że pod względem piłkarskich osiągnięć trudno będzie w przyszłości komuś przebić Olega Salenkę.

Przyjechał król

To był król strzelców finałowego turnieju mistrzostw świata z roku 1994, a więc zaledwie 6 lat wcześniej. Miał 31 lat, więc nie był jeszcze piłkarskim emerytem. Do Szczecina przyjechał jednak kompletnie nieprzygotowany, a co gorsza nie miał absolutnie zamiaru poddać się treningowemu reżimowi.

Podpisał dość lukratywny kontrakt, ale sam zdawał sobie sprawę, że nie jest gotowy do gry. Na treningach z trudem wytrzymywał obciążenia, na boisku w meczu ligowym pojawił się tylko raz – w końcówce kończącego rundę jesienną meczu ze Stomilem Olsztyn.

Jak to możliwe, że tak utytułowany piłkarz, a jednocześnie tak fatalnie zaniedbany fizycznie trafił do Szczecina, podpisał kontrakt i zagrał w meczu ligowym? Otóż Salenko był wtedy piłkarzem tureckiego Istanbulspor. Był już cieniem piłkarza grającego podczas mistrzostw świata, w ciągu trzech lat rozegrał zaledwie 18 spotkań, został następnie wypożyczony do hiszpańskiej Cordoby, w której w ciągu roku zagrał zaledwie trzy razy.

Przyjaźń i interesy

Sabri Bekdasa z prezesem Istanbulsporu łączyły nie tylko więzi przyjaźni, obaj robili też interesy. Przyjście Salenki na krótki okres do Pogoni, to był ewidentnie pewnego rodzaju interes dwóch tureckich biznesmenów, jednak ze sportem niewiele to miało wspólnego. Do historii jednak przeszedł fakt, że w klubie zagrał król strzelców mistrzostw świata.

Pogoń jeszcze całkiem niedawno, bo nieco ponad pięć lat temu również mogła pozyskać piłkarzy z interesującym CV, nawet takich testowała, grała wtedy w I lidze, piłkarska jakość drużyny była zdecydowanie gorsza, niż obecnie. Mimo to, nie zdecydowała się na zatrudnienie zagranicznych piłkarzy tylko dlatego, że mieli w przeszłości kontakt z dużym europejskim futbolem.

Jednym z takich piłkarzy był z całą pewnością 24-letni defensywny pomocnik Daniel Boumsong. Zanim jesienią 2011 roku trafił na testy do Pogoni, był piłkarzem słynnego Interu Mediolan i choć nie zakotwiczył w tym klubie na długo, to zdołał zadebiutować w Serie A i zagrał nawet w Lidze Mistrzów przeciwko Glasgow Rangers. Grywał w reprezentacji Kamerunu do lat 23.

Na środku defensywy wystąpił reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej – Alessane Kone. To był zaledwie 20-letni były defensor belgijskiego Standardu Liege. Był kapitanem swojej reprezentacji do lat 20, która wygrała prestiżowy turniej w Toulonie. Kone zagrał we wszystkich sześciu meczach tej imprezy.

Finalista igrzysk olimpijskich

W jednym ze sparingów na środku obrony zaprezentował się były reprezentant Kamerunu 25-letni Albert Baning, który grał między innymi w turnieju finałowym Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. W przeszłości był piłkarzem klubów francuskich: PSG, Strasburga i Grenoble. Miał długą przerwę, bo zmagał się z kontuzją, a jego ostatnim miejscem pracy przed przyjazdem na testy do Szczecina był izraelski Maccabi Tel Aviv.

To nie wszystko. Pogoń w przerwie zimowej sezonu 2011/12 potrzebowała obrońcy i testowała jeszcze innych. Vincent Bikana, to był wtedy zaledwie 20-letni defensor z Kamerunu, młodzieżowy reprezentant swojego kraju, w wieku 17 lat wyjechał do Brazylii. Tam grał w drużynie młodzieżowej słynnego Corinthians, skąd za 1,3 mln. dol. trafił do szwajcarskiego Neuxatel Xamax.

Drugi z testowanych tamtej zimy graczy 21-letni brazylijski stoper Lucas został sprowadzony z Brazylii przez Bayer Leverkusen, a następnie był na wypożyczeniu w Kaiserslautern. Pogoń wtedy nie zdecydowała się na zatrudnienie żadnego z tych piłkarzy, sprowadziła Mekeila Williamsa z Trynidadu i Tobago.

Jak widać, nie jest trudno sprowadzić piłkarza perspektywicznego, z ciekawym piłkarskim CV, ocierającego się o dużą europejską piłkę. Tacy przyjadą nawet na testy i to do klubu, który z całą pewnością jest dla nich anonimowy.

Również Ciftci w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego przyznał, że w rozmowie z Jarosławem Fojutem powiedział, że jedzie grać w piłkę do Polski, ale nie ma pojęcia do jakiego klubu.

Sztuka polega na tym, by sprowadzić piłkarza w odpowiednim czasie, w odpowiedniej formie, na konkretną pozycję i w konkretnym celu. To nie jest proste, łatwo się pomylić. Ciftci ma coraz mniej czasu, by nie być w przyszłości porównywanym do Salenki. ©℗ 

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Obiektywny
2017-03-15 13:12:56
Mysle ze Cifci nie pije tyle co Salenko
kibic
2017-03-14 23:19:31
jeśli Ciftci nie zacznie strzelac bramek tzn.od najbliższego meczu to w poniedziałek Stolarczyk powinien zostać zwolniony,bo on jest odpowiedzialny za transfery w klubie.jeśli p.Mroczek tego nie zrobi to będzie początek jego końca w Pogoni.chociaż uważam,że zatrudniając Moskala już ten pierwszy krok w dół zrobił. jeśli p.Mroczek zacznie robić porządki personalne w klubie i odsunie te wszystkie pikawki,które robią go w balona i tylko doją kasę to na 100 % będzie miał poparcie kibiców,a o ile się orientuje to klub i piłkarze są dla kibiców,a nie odwrotnie.bez nas nie ma i nie będzie Was włodarze klubu i wydziargane panienki,które myślą,że dziary zrobią z nich mężczyzn!

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA