Wtorek, 23 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Narciarstwo wodne. Srebro ciotki Idalli (ROZMOWA)

Data publikacji: 27 września 2017 r. 17:27
Ostatnia aktualizacja: 27 września 2017 r. 17:28
Narciarstwo wodne. Srebro ciotki Idalli (ROZMOWA)
 

Rozmowa z Idalią Woźniak, wicemistrzynią Europy w narciarstwie wodnym

Podczas mistrzostw Europy w narciarstwie wodnym za wyciągiem, które odbyły się w ośrodku WOSiR na jeziorze Szelment Wielki pod Suwałkami, reprezentantka klubu Ski-Line Szczecin Idalii Woźniak, w rywalizacji dziewcząt do lat 19 w skokach, wywalczyła srebrny medal. Natomiast w drużynie do 19 lat, w której był także jej kolega klubowy Jakub Nowakowski, zdobyła brązowy krążek. Później w rywalizacji open (razem z seniorami, już bez podziału na wiek) w polskiej drużynie, z kolegą ze Ski-Line Krzysztofem Bernatowiczem, otarła się o podium, zajmując IV miejsce. Po powrocie z mistrzostw poprosiliśmy zawodniczkę szczecińskiego klubu o krótką rozmowę.

– Czy srebrny i brązowy medal wywalczone w mistrzostwach Starego Kontynentu to największe osiągnięcia w dotychczasowej karierze?

– Wicemistrzostwo Europy w skokach to rzeczywiście mój największy sukces, zwłaszcza że w zawodach startowało ponad 60 zawodników z Austrii, Białorusi, Izraela, Niemiec, Holandii, Ukrainy, Słowacji i naszego kraju. Natomiast w europejskiej rywalizacji drużynowej jest to mój czwarty medal, mam już dwa srebra i jeden brąz. O złoto jest trudno, bo w naszej dyscyplinie bezkonkurencyjni są jak na razie Białorusini.

– Narciarstwo wodne to widowiskowa konkurencja, ale mało znana. Prosimy o skrótowe przybliżenie tego sportu naszym Czytelnikom.

– Na nartach wodnych jeździć można za motorówką lub za wyciągiem. W Szczecinie trenujemy praktycznie tylko tą pierwszą wersję na jeziorze Dąbie, bo wyciąg na Głębokim jest tylko dwusłupowy, więc przeznaczony głównie do wakeboardingu. Ale w zawodach w Polsce i na świecie startuję w obu odmianach. W rywalizacji sportowej mamy 3 konkurencje: jazdę figurową, slalom i skoki. Największą trudność daje zaś wygranie trójkombinacji, czyli zestawienia trzech przed chwilą wymienionych konkurencji.

– Przejdźmy teraz do szczegółów, czyli skoków, które dały srebrny medal.

– Skoki są dyscypliną dla odważniejszych, bo nieco niebezpieczną. Skocznia może mieć trzy poziomy wysokości: 150 centymetrów, 165 lub 180. Najeżdża się na nią z prędkością, która może dochodzić nawet do ponad stu kilometrów na godzinę, a najlepsi mężczyźni przekraczają granicę 65 metrów lotu. Mój rekordowy skok w zawodach to 36 metrów z zeszłego roku, ale myślę, że dłuższe miałam w tym roku na treningach, podczas których nie mierzy się odległości. Trzeba mieć mocne kolana i nogi, które na skoczni trzeba maksymalnie prostować, a przy niebezpiecznych lądowaniach z wyczuciem uginać. Kluczem do sukcesu jest to, by z jak największą prędkością najechać na skocznię. Liczy się tu siła zawodnika i technika, a także odpowiedni kąt, pod którym należy się ustawić w stosunku do skoczni, tak aby w decydującym momencie prędkość była jak największa.

– A pozostałe konkurencje?

– Kolejną jest jazda figurowa, jednak do niej trzeba naprawdę dużo cierpliwości, bo trenowanie poszczególnych figur wymaga bardzo dużej ilości powtórzeń, by przejazd doprowadzić do perfekcji, gdyż drobny błąd, szczególnie na początku przejazdu, może zniszczyć szansę na końcowy sukces. Osobiście najmniej lubię zaś slalom, a to dlatego, że jest monotonny. Należy objeżdżać po zewnętrznej stronie sześć boi z coraz większą prędkością i przy systematycznie skracanej długości linki.

– Jak długi jest sezon w narciarstwie wodnym?

– W Polsce jest dość krótki i trwa w zależności od pogody mniej więcej od maja do końca września, ja w tym roku już go zakończyłam. W sezonie, gdy nie ma zawodów, trenuje się dwa lub trzy razy dziennie w zależności od czasu, którym się dysponuje. Ćwiczyć trzeba jednak przez cały rok, by być dobrze przygotowanym do krótkiego okresu startów. Ważne jest przygotowanie kondycyjne i ogólna sprawność. Zimą lub wczesną wiosną wyjeżdżamy też na zgrupowania, podczas których możemy trenować na wodzie. W tym roku byliśmy na Białorusi, która co prawda nie ma cieplejszego klimatu od Polski, ale ma kryty basen przystosowany do narciarstwa wodnego i jest to jedna z przyczyn wielkich sukcesów sportowców tego kraju. Przed dwoma laty trenowaliśmy w USA, a przed trzema – w Grecji. Zimą klub organizuje nam zajęcia z trenerem personalnym, który specjalnie dobiera ćwiczenia pod kątem naszej dyscypliny, kładąc szczególny nacisk na takie elementy jak stabilizacja i siła.

– Jak wygląda sprawa łączenia nauki ze sportem…

– Daję sobie z tym radę, bo właśnie ukończyłam szczecińskie Liceum Ogólnokształcące numer 9, a za kilka dni zaczynam studia na Akademii Wychowania Fizycznego na kierunku fizjoterapia w Katowicach. Wybrałam tę uczelnię, gdyż na Śląsku będę miała możliwość treningów narciarstwa wodnego, jednak nie zmienię barw klubowych i pozostanę zawodniczką szczecińskiego Ski-Line.

– Dlaczego wybór padł na fizjoterapię?

– Bo ten kierunek jest mocno związany ze sportem, także z moją dyscypliną. Sama od lat korzystam z pomocy fizjoterapeutów, którzy zajmują się moim nadwyrężonym podczas treningów kręgosłupem. Wśród narciarzy wodnych to najbardziej narażony na kontuzje organ, ale wielu zawodników ma też problemy z kolanami i stawami skokowymi, choć na szczęście mnie te kłopoty na razie raczej omijają…

– Jak rozpoczęła się przygoda z tą piękną, ale trudną dyscypliną sportu?

– Właściwie przez przypadek. Kiedy miałam bodajże dziewięć lub dziesięć lat, znajomy rodziców jeździł na nartach na jeziorze Dąbie i któregoś razu pojechaliśmy zobaczyć, jak to wygląda. Spodobało mi się i tak jeżdżę do dzisiaj. Od początku moim trenerem jest Andrzej Bernatowicz, ale pomagają mi też jego synowie oraz inni doświadczeni narciarze naszego klubu. Zaczynając karierę, raczej nie bałam się jeździć na nartach, jednak obecnie niejednokrotnie na treningach czy zawodach odczuwam strach…

– Skąd się wzięło imię Idalia?

– Mój tata jest fanem zespołu „Kult” i Kazika Staszewskiego, a w piosence „Marianna”, którą śpiewał i zamieścił na płycie „Tata Kazika”, niemal w każdej zwrotce pojawiała się ciotka Idalia. Tacie bardzo się to imię spodobało i stąd właśnie wzięło się moje, przyznam rzadko spotykane. Całkiem niedawno, podczas mistrzostw Europy w Szelmencie, po raz pierwszy spotkałam osobę o tym samym imieniu, a była to ośmioletnia dziewczynka.

– Na koniec pytanie o pozasportowe zainteresowania.

– Jak chyba większość nastolatków interesuję się muzyką, internetem i podróżami, a ponadto lubię czytać książki.

– Dziękujemy za rozmowę. ©℗

(mij)

 

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA