Sobota, 20 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Lekkoatletyka. Wicemistrz świata u prezydenta

Data publikacji: 11 sierpnia 2017 r. 13:49
Ostatnia aktualizacja: 11 sierpnia 2017 r. 13:52
Lekkoatletyka. Wicemistrz świata u prezydenta
 

Piotr Lisek we wtorkowy wieczór został wicemistrzem świata w skoku o tyczce. Podczas rozgrywanych w Londynie mistrzostw świata poszybował nad poprzeczką zawieszoną na 5.89.

Rekordzista Polski (6.00) wyżej dotychczas skakał tylko w hali. Na otwartym obiekcie poprawił o 4 cm swój rekord życiowy. Srebrnemu medaliście mistrzostw świata gratulował w piątek sukcesu prezydent Szczecina Piotr Krzystek.

Lisek jest w ostatnich dwóch sezonach częstym gościem prezydenta. To już bowiem jego pięty medal dużej międzynarodowej imprezy w karierze. Poprzednim razem odbierał gratulacje w marcu po zdobyciu złota halowych mistrzostw Europy w Belgradzie.

- Medal w Londynie to mój najbardziej wartościowy medal w karierze. Starty w hali na otwartym stadionie to jest różnica.  Srebro w Londynie na mistrzostwach świata, a złoto w Belgradzie na mistrzostwach Europy to jest kolosalna różnica- uważa Piotr Lisek.

Życiówka w Londynie

Srebro w Londynie Piotr Lisek wywalczył poprawiając rekord życiowy na otwartym obiekcie (5,89). Dla tyczkarz OSOT Szczecin to trzecia „życiówka" w ostatnich trzech stratach. Choć sezon dla wicemistrza świata jeszcze się nie skończył, Piotr Lisek studzi oczekiwania na kolejne rekordy i wyrównania najlepszego osiągnięcia w karierze z hali (6.00),

- Jestem już zmęczony tym sezonem. Przede mną jeszcze trzy starty, w których chce wypaść jak najlepiej, ale na kolejne życiówki nie liczę. Zadowolę się wynikami  w granicach 5.80 - mówi Piotr Lisek. 

Kolejnym prestiżowym startem na zakończenie sezonu będzie finał Diamentowej Ligi 1 września w Brukseli.

- To takie drugie mistrzostwa świata. Absolutnie się nie rozluźniam i normalnie będę trenować. Na wakacje przyjdzie czas później - dodaje Piotr Lisek. 

Rekordzista Polski (6.00) wyżej dotychczas skakał tylko w hali. Na otwartym obiekcie poprawił o 4 cm swój rekord życiowy.

– Poziom konkursu był bardzo wysoki, mimo że warunki nie były idealne, bo było bardzo zimno. Zazwyczaj jest tak, że jak się skacze 5,80, to na każdej imprezie zdobywa się medal. Teraz jednak okazało się, że nie – przyznał po konkursie Piotr Lisek.

Wyśmienita konkurencja

O tym, że Lisek jest kandydatem do medalu w Londynie wiadomo było już przed samymi zawodami. Tyczkarz OSOT Szczecin w ostatnich tygodniach dwukrotnie poprawiał rekord życiowy na otwartym stadionie, a przed mistrzostwami świata cztery razy pokonał wysokość co najmniej 5,80.

Konkurencja w Londynie była jednak wyśmienita – o medale walczyli mistrzowie i medaliści mistrzostw świata i Europy. Były trener Liska Wiaczesław Kaliniczenko, który w weekend w Londynie świętował brązowy medal MŚ swojej podopiecznej Wenezuelki Robeilys Peinado, przed startem tyczkarza był pewny, że stanie na podium.

– Jeśli nie zdobędzie złota to na pewno innym medal. Można to spokojnie obstawiać u bukmacherów – twierdził Wiaczesław Kaliniczenko.

Pod okiem Szczepańskiego

Od blisko dwóch sezonów Lisek trenuje w OSOT Szczecin pod okiem Marcina Szczepańskiego. Od dwóch lat szczeciński tyczkarz regularnie przywozi medale z niemal wszystkim najważniejszych międzynarodowych imprez. Tegoroczny halowy mistrz Europy nie przywiózł trofeów tylko z igrzysk w Rio de Janeiro i ME w Amserdamie, gdzie plasował się na 4 pozycji.

– Srebrny medal jest jak najbardziej zasłużony. Wielu ludzi myśli, że to zasługa tylko nowego, młodego szkoleniowca Marcina Szczepańskiego. Trzeba pamiętać, że Piotrek wcześniej został doskonale przeszkolony. Przecież jego świetna technika jest zasługą Witalija Pietrowa i Wiaczesława Kaliniczenki. Lisek jest wojownikiem. Potrafi zdobywać medale dzięki cechom wolicjonalnym. Jego okrzyki na rozbiegu są niejako zachętą do boju. Jest regularniejszy od Pawła Wojciechowskiego – podkreśla pierwszy trener Pawła Wojciechowskiego Roman Dakiniewicz. ©℗ (woj)

Fot. R. Stachnik

 

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA