Czwartek, 25 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Boks. Strefa kibica w Wałczu nie zawiodła

Data publikacji: 16 sierpnia 2015 r. 09:36
Ostatnia aktualizacja: 12 grudnia 2015 r. 14:15
Boks. Strefa kibica w Wałczu nie zawiodła
 

- Szóstą rundę oglądałam przez łzy, zaś w jedenastej wybuchłam płaczem, ale z wielkiej radości - przyznała Karolina Głowacka, żona Krzysztofa, nowego mistrza świata federacji WBO w bokserskiej wadze junior ciężkiej.

Na ringu w podnowojorskim Newark niedoceniany dotąd polski pięściarz znokautował w przedostatnim starciu faworyzowanego i broniącego tytułu Niemca Marco Hucka. To jedna z największych sensacji na światowych ringach w ostatnich latach.

- Widziałam podejście Krzycha do przygotowań. Obserwowałam, jak angażuje się w codzienne treningi. Dlatego wbrew pozorom nie bałam się, tak jak przed poprzednimi pojedynkami, ale muszę przyznać, że oglądając walkę strasznie się denerwowałam, jak nigdy wcześniej - powiedziała Karolina Głowacka, która pierwszy w karierze występ męża o taką stawkę obserwowała w specjalnie przygotowanej strefie kibica w rodzinnym Wałczu. Razem z nią byli m.in. córka Julka oraz rodzice boksera i wielu fanów.

Pojedynek o pas WBO pełen był zwrotów i niezwykłej dramaturgii. Polski pretendent świetnie rozpoczął, wygrał pierwsze trzy rundy, ale w szóstej Huck posłał go na deski. Głowacki w nieprawdopodobny sposób przetrwał kryzys, a w 11. rundzie to jego rywal zaliczył nokdaun. Huck zdołał wstać, lecz pięściarz z Wałcza natarł z jeszcze większym impetem i znokautował Niemca.

- Szóstą rundę oglądałam przez łzy, ale szybko musiałam ochłonąć, więc kolejną oglądałam już z większej odległości. Jak tylko troszkę się opanowałam, to wróciłam na wcześniejsze miejsce. Zaś w jedenastej wybuchłam płaczem, ale z wielkiej radości. Krzyś osiągnął to, do czego dążył przez całą swoją karierę. Cieszyłam się również, że już jest po wszystkim - dodała małżonka czempiona organizacji WBO.

Karolina Głowacka przyznała, że kiedyś wolała oglądać pojedynki męża w domu przed telewizorem. Ale teraz, jeśli jest możliwość, jeździ na walki. W Stanach Zjednoczonych Krzysztofowi Głowackiemu towarzyszył m.in. starszy brat Jacek, medalista mistrzostw Polski seniorów w boksie amatorskim.

- Krzysiek uwielbia, kiedy blisko ringu są najbliżsi, więc staram się być na każdej walce. I on, i ja jesteśmy wtedy spokojniejsi. Boks to taki sport, w którym chyba nie da się przewidzieć tego, co się wydarzy. Przed walką z Huckiem wiedziałem, że będzie najcięższą z dotychczasowych, bo żaden nie odpuści. Jej przebieg przeszedł najśmielsze oczekiwania, jednak starałam nie dopuszczać do siebie myśli, że coś pójdzie nie tak. A nawet jeżeli dopadła mnie chwila zwątpienia, to byłam otoczona tak fantastycznymi ludźmi, że zaraz mi uświadamiali, że nie ma innej opcji niż zwycięstwo - przyznała.

Karolina i Krzysztof Głowaccy poznali się już w gimnazjum, chodzili do tej samej klasy. Mieli wtedy po 16 lat, a więc niemal pół swego życia spędzili razem.

- Małżeństwem jesteśmy od ośmiu lat. Bardzo wcześnie urodziła nam się córeczka, która w tym roku skończyła 11 lat. Jeśli chodzi o marzenia, to 14 sierpnia w Newark Krzysiu spełnił nasze największe i został mistrzem świata" - podkreśliła Głowacka.

Wcześniej polskimi mistrzami świata w kategorii junior ciężkiej byli Krzysztof Włodarczyk oraz Tomasz Adamek.

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA