Czwartek, 18 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Rynek książki w rozkładzie

Data publikacji: 03 września 2015 r. 20:34
Ostatnia aktualizacja: 08 listopada 2018 r. 02:40
Rynek książki w rozkładzie
 

- Książki stały się towarem niechcianym. Zalegają magazyny, półki w księgarniach, lądują w skupach makulatury. Księgarń zresztą ubywa, podobnie jak klientów. Mówi się o upadku rynku książki, a wszystko to dzieje się w atmosferze obojętności. To taka spokojna katastrofa...

- Sprzedaż jest bardzo kiepska. Upadają wydawnictwa. Ostatnio do Państwowego Instytutu Wydawniczego wszedł nowy likwidator. Prawami do dzieł Sienkiewicza są zainteresowani Niemcy. Ponurym paradoksem, wręcz chichotem historii jest to, że prawa do „Krzyżaków" mogą kupić właśnie oni. Głównym kapitałem upadłego przed laty Zakładu Narodowego im. Ossolińskich Wydawnictwo były prawa do opracowań. Ale cóż, wydawnictwo upadło, a obecne władze nie przejmują się taką drobnostką. Niemal wszystko w naszej kulturze jest w dużej mierze finansowane z budżetu - muzea, teatry, filharmonie, opera, film (jest Instytut Sztuki Filmowej z dużym budżetem), ale według rządzących polityków książka musi bronić się sama; sama musi na siebie zarabiać. W latach 30. naziści palili książki. Współcześnie wymyślono „lepszą" metodę - rządzący niszczą szeroko pojętą literaturę, nie wrzucając na stosy książek, ale skutecznie niszcząc wydawnictwa i cały rynek księgarski. Tym sposobem nie ma kto ich wydawać, a zainteresowanie tym, czego nie można nabyć, zmniejsza się w zastraszającym tempie. Za komuny z części dochodów z działalności Polmosów finansowano działalność wydawniczą. Innymi słowy: rynek wódki utrzymywał rynek książek. Teraz ma być tak, że rynek książek ma utrzymywać Polmosy. Upadają więc i jedne, i drugie.

- Przypadkiem wpadła mi ostatnio w ręce „Stara baśń" z 1985 roku. Wydana została w nakładzie - 500 tysięcy egzemplarzy!

- Obecnie przeciętny nakład książki to nieco ponad 2 tysiące. To śmiech na sali w porównaniu z nakładami 100-tysięcznymi za PRL-u. Jeśli chodzi o poezję, to przeciętny nakład jest jeszcze niższy. A mówimy o prawie 40-milionowym narodzie.

- Skoro ludzie nie czytają, to czy komuś chce się jeszcze pisać?

- A gdzie teraz młody człowiek miałby zadebiutować? Kiedyś były wydawnictwa, które wydawały początkujących literatów. Teraz nikt już nie wydaje debiutantów. Nie ma praktycznie mecenatu państwa. Młodym jest teraz bardzo trudno. Kto za 20 lat może być naszym pretendentem do literackiej Nagrody Nobla? Obecnie nie widzę światełka w tunelu. Konkurs literacki „Gryfia" to jest wisienka na torcie. Tylko tego tortu nie ma. Ludzie zostali wręcz pozbawieni możliwości korzystania z książki. Nawet ludzie czytający nie są w stanie znaleźć informacji o wydawanych książkach. Do bibliotek nie dociera spora część wydawnictw obowiązkowych i nie ma możliwości wyegzekwowania tego.

Cały wywiad Romana Cieplińskiego z Andrzejem Grodeckim w magazynowym wydaniu „Kuriera" z 4 września 2015 r.

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Kacper N
2015-09-07 05:51:37
Taka sytuacja w pewnym sensie sprzyja rozwojowi twórczości - bo gdy nie ma przywilejów, finansów dla twórców, twórca nie ma też żadnych obowiązków i może wykorzystać tę wolność do stworzenia czegoś sensownego zamiast włazić "bez wazeliny" masom , bo i tak /jak widać/ nic to nie daje.
HO
2015-09-06 07:27:47
A może panu trudno zrozumieć teksty pana Liskowackiego.
czytelnik
2015-09-05 06:57:38
Do HO, Czytałem niegdyś jego komentarze w Kurierze - bzdety półinteligenta. Pozdr.
czytelnik
2015-09-05 06:56:49
Do HO, Czytałem niegdyś jego komentarze w Kurierze - bzdety półinteligenta. Pozdr.
anonimowy
2015-09-04 19:57:45
Pan Grodecki, bardzo mądry człowiek
.
2015-09-04 11:46:18
80% produkcji książkowej to naprawdę gówno, bo wydawcy przesadzili, licząc głównie na idiotów, którzy to kupią. W międzyczasie target zmądrzał na tyle, że przestał czytać odpady
.
2015-09-04 11:14:39
"Niemal wszystko w naszej kulturze jest w dużej mierze finansowane z budżetu (...) ale według rządzących polityków książka musi bronić się sama; sama musi na siebie zarabiać". Od razu widać, że grafomani mają ochotę przyssać się do państwowego cycka.
skup makulatury
2015-09-04 09:49:39
Wydać pana Grodeckiego w 200 tysiącach egzemplarzy - ożywi rynek czytelniczy.
czytacz
2015-09-04 09:02:14
Kupuje książki i zapisałam się też do biblioteki - znalazłam czas i czytam. Takich osób jest dużo więcej, bo aby "zdobyć" poszukiwaną pozycję trzeba w bibliotece zarezerwować książkę i odczekać swoje. Czyta też cała moja rodzina - pewnie zawyżamy średnią :)
Czytelnik Łukasz
2015-09-04 08:31:48
Ostatnio jadąc autobusem widziałem kobietę czytającą e-booka, czyli to nie do końca prawda. Ot, następuje zmierzch książki papierowej. Dziś ludzie są zalatani próbując związać koniec z końcem. A na księgarnię/bibliotekę trzeba DODATKOWO znaleźć czas, bo trzeba tam pójść i wrócić. Na czytnik można w każdej chwili, nie wychodząc z domu, pobrać tyle książek, ile urządzenie pomieści. Są też audiobooki.
Czytelnik Łukasz
2015-09-04 08:30:14
Ostatnio jadąc autobusem widziałem kobietę czytającą e-booka, czyli to nie do końca prawda. Ot, następuje zmierzch książki papierowej. Dziś ludzie są zalatani próbując związać koniec z końcem. A na księgarnię/bibliotekę trzeba DODATKOWO znaleźć czas, bo trzeba tam pójść i wrócić. Na czytnik można w każdej chwili, nie wychodząc z domu, pobrać tyle książek ile urządzenie pomieści. Są też audiobooki.
Kammi
2015-09-04 07:36:43
Przecenić tę literaturę z gatunku " w maglu o życiu",widoczną na obrazku, to na pewno chętne się znajdą.
HO
2015-09-04 07:11:54
Pana Liskowackiego warto czytać. Życzę przyjemnej lektury.
czytelnik
2015-09-04 05:46:56
Wydać pana liskowackiego w 100 tys egz. 99% pójdzie na przemiał, ale społeczeństwo chętnie się zrzuci na literata

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA