Piątek, 19 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

To nie była zbrodnia wojenna

Data publikacji: 17 lutego 2016 r. 22:11
Ostatnia aktualizacja: 18 lutego 2016 r. 20:23
To nie była zbrodnia wojenna
Sędziowie SN Jerzy Steckiewicz (z lewej) i Wiesław Błuś podczas rozprawy. Fot. PAP/Tomasz Gzell  

Nie zbrodnia wojenna, lecz źle wykonany rozkaz, za co należą się kary w zawieszeniu - tak uznał w środę Sąd Najwyższy utrzymując w mocy wyrok Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie ws. zajść z Nangar Khel z 2007 roku, gdzie po polskim ostrzale zginęło 6 Afgańczyków.

W sierpniu 2007 r. w wyniku ostrzału z broni maszynowej i moździerza przysiółka afgańskiej wioski Nangar Khel na miejscu zginęło sześć osób, trzy zostały ranne. W wiosce trwało wesele. Akcja miała być "demonstracją siły", bo wcześniej w pobliżu na minę-pułapkę zastawioną przez talibów wpadł polski rosomak.

O dokonanie zbrodni wojennej zabójstwa cywili oraz ostrzelania niebronionego obiektu prokuratura wojskowa oskarżyła siedmiu żołnierzy: dowódcę zgrupowania, który miał wydać rozkaz, podporucznika - dowódcę patrolu wysłanego na miejsce oraz pięciu podległych mu żołnierzy: chorążego, plutonowego i trzech szeregowych. Był to pierwszy w Polsce po II wojnie światowej proces ws. zbrodni wojennej.

Sprawa toczyła się latami

Sądy już raz badały tę sprawę. W 2011 r. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił wszystkich siedmiu żołnierzy, a apelacje rozpoznawała Izba Wojskowa SN. W 2012 r. SN prawomocnie uniewinnił najwyższego rangą kpt. Olgierda C. oraz dwóch szeregowych. Do ponownego rozpoznania wróciła wówczas sprawa czterech członków plutonu, który został wysłany przez kpt. C. pod Nangar Khel: dowódcy ppor. Łukasza Bywalca, jego zastępcy chor. Andrzeja Osieckiego, plut. Tomasza Borysiewicza oraz szer. Damiana Ligockiego (Bywalec pozostał w wojsku, pozostali są poza służbą).

- Oskarżeni działali z zamiarem umyślnym; co najmniej godzili się na śmierć cywili - mówił wtedy prokurator. WSO uznał tę sprawę nie za zbrodnię wojenną, lecz za nieprawidłowe wykonanie rozkazu i skazał za to trzech oskarżonych na kary więzienia w zawieszeniu, zaś wobec Ligockiego warunkowo umorzył postępowanie, uznając jego winę. Apelacje złożyły i prokuratura i obrona.

Uzasadnienie wyroku

- Oskarżenie o zbrodnię wojenną to autorska wersja oskarżyciela, której wprawdzie nie da się całkowicie wykluczyć, ale też nie da się jej potwierdzić - dlatego nie można za nią skazać - powiedział w środę sędzia SN Marian Buliński uzasadniając wyrok. Z kolei sędzia SN Jerzy Steckiewicz podkreślił, że "żołnierze z Nangar Khel dopuścili się niesubordynacji".

- Oskarżeni po wyjeździe z bazy w rejon zdarzenia postępowali samowolnie, wbrew poleceniu mjr. C. i wbrew ogólnym zasadom postępowania i użycia broni w Afganistanie. Rozkaz użycia moździerza wykonano w sytuacji, w której nie było bezpośredniego zagrożenia. Ppor. Bywalec mógłby tak uczynić jedynie w sytuacji zagrożenia patrolu - a tak w tej sprawie nie było - powiedział sędzia Steczkiewicz. - Mimo braku zagrożenia chor. Osiecki wydał Borysiewiczowi polecenie otwarcia ognia z moździerza, a najstarszy stopniem - ppor. Bywalec - widząc i wiedząc, że podwładni postępują bezprawnie, nie uchylił ani nie zmienił tego rozkazu. W tej sytuacji doszło więc do zmiany hierarchii dowodzenia.

Ligocki, który jako jedyny z oskarżonych strzelał w Nangar Khel nie z moździerza lecz z karabinu maszynowego, został także uznany za winnego złego wykonania rozkazu, ale wobec niego sąd warunkowo umorzył postępowanie. Wyrok jest prawomocny. Niezadowolone z orzeczenia strony mogą jeszcze starać się o złożenie kasacji do SN. Podsądnych nie było w środę w SN. (pap)

 

Na zdjęciu: Sędziowie SN Jerzy Steckiewicz (z lewej) i Wiesław Błuś podczas rozprawy.
Fot. PAP/Tomasz Gzell

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Polskie zające
2016-02-18 20:13:38
bały się podejść bliżej i ostrzelały domy z daleka, co by w nich nie było...
tomek atomek
2016-02-18 01:20:48
Nie ma zagrozenia? proponuje sedzia zeby spedzili tam wakacie

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA