Piątek, 19 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Rosnące oczekiwania

Data publikacji: 03 sierpnia 2016 r. 11:27
Ostatnia aktualizacja: 03 sierpnia 2016 r. 11:27
Rosnące oczekiwania
Fot. Pat  

Artur Giza-Zwierzchowski, terapeuta par i małżeństw z Pracowni Psychoedukacji przy ul. Jagiellońskiej w Szczecinie:

Coraz częściej zdarza mi się spotykać z diagnozą wskazującą jako przyczynę rosnącej liczby rozwodów coraz silniejszą pozycję społeczną kobiet. Oczywiście to nie umacnianie kobiet jest winne temu stanowi rzeczy, zjawisko to tworzy jedynie istotny kontekst ułatwiający podjęcie decyzji o rozstaniu.

Wraz z wyrównywaniem praw kobiet na wszystkich płaszczyznach życia społecznego wzrasta bez wątpienia poczucie sprawczości pań coraz silniej przekonanych o swojej samowystarczalności zarówno ekonomicznej, jak i emocjonalnej. Cóż, szczęśliwie stan ten nie ogranicza się jedynie do odczuć, lecz jest wypełniającym się sprawiedliwie faktem.

Artur Giza-Zwierzchowski   Fot. Ryszard PakieserWspółczesna kobieta nie jest już uzależniona od aktywności mężczyzny. Bez wątpienia prowadzi to do znacznie mniejszej kobiecej tolerancji dla typowych męskich przywar. Jest to sytuacja, która dużo większe wymagania stawia tym samym przed mężczyznami natrafiającymi na liczne problemy z przystosowaniem się do nowych realiów. Stopień skomplikowania podnosi znacznie przesuwający się w górę próg dojrzałości społecznej współczesnych panów. Dwudziestolatkowie stający dzielnie do roli ojca i męża odchodzą powoli do lamusa. Coraz częściej możemy spotkać mężczyzn wiecznych chłopców, czterdziestoletnich nawet Piotrusiów Panów, drwiących jawnie z upływu czasu. To może wywoływać bolesne konfrontacje z oczekiwaniami kobiet poszukujących odpowiedzialnych i godnych zaufania partnerów. Nie chodzi już nawet o odwieczny męski dylemat, co począć ze zdjętym z siebie ubraniem, oznaczającym najczęściej pytanie, gdzie je porzucić, lecz o znacznie poważniejsze rozterki. Oto silna kobieta poszukuje silnego mężczyzny. Tymczasem jak na złość wraz ze wzrostem kobiecej siły mężczyźni coraz częściej czują się uwolnieni od imperatywu pielęgnowania własnej mocy, na rzecz poszukiwań w obszarze swojej wrażliwości.

Cóż w takim razie dalej – czy jesteśmy skazani na pogłębiającą się rewolucję obyczajowości pod znakiem zapytania stawiającą dotychczasowy model rodziny? Czy już wkrótce ludzie będą łączyli się w pary tylko na jakiś czas, aby począć dzieci, które wychowywane będą przez separujących się od siebie rodziców żyjących w osobnych światach swoich własnych ambicji i aktywności? Chociaż dla wielu tak właśnie może rysować się przyszłość, to osobiście uważam tym podobne wizje za stanowczo zbyt pesymistyczne. Ufam, że żyjemy w okresie przejściowym, który wymaga dostosowania się do szalonego tempa zmieniającego się świata. Jednym z jego pozytywnych skutków ubocznych może być wzrost tolerancji dla różnorodnych stylów życia. Skala rozwodów sprawia, że powoli przestają stanowić piętnujący wyjątek. Pozostaje jeszcze wypracowanie odpowiedniej kultury rozstań, podobnej do tworzonej przez setki pokoleń kultury łączenia się w pary. Nie jest to fanaberia, lecz postulat konieczny w świetle dramatów rodzin rozbitych w atmosferze wzajemnej krzywdy, nierzadko nienawiści i zazwyczaj zrywanych więzi z dziećmi. Na tym polu mamy jeszcze do wykonania ogromną pracę, konieczną dla budowania szczęśliwego, wartościowego społeczeństwa.

Masz pytanie do terapeuty par i małżeństw? Prześlij je pocztą na adres redakcja@kurier.szczecin.pl

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA