Wtorek, 16 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Pełnomorskie nadzieje Szczecina

Data publikacji: 18 maja 2017 r. 11:39
Ostatnia aktualizacja: 18 maja 2017 r. 11:39
Pełnomorskie nadzieje Szczecina
Pełnomorski wycieczkowiec "Braemar" przy nabrzeżu obok Wałów Chrobrego. Fot. Elzbieta KUBOWSKA  

Do Szczecina może przypływać znacznie więcej pełnomorskich wycieczkowców niż dotychczas – zgadzają się osoby związane w mieście z branżą morską i turystyką. Odpowiedź na pytanie: w jaki sposób to osiągnąć? – nie jest już jednak wcale taka oczywista.

W tym sezonie Szczecin odwiedzą cztery pełnomorskie wycieczkowce. Najszybciej, bo już 6 czerwca zawita do nas „Astoria”. Dwa dni później do nabrzeża Polskiego przycumuje „Albatros”. Piątego lipca odwiedzi nas „Braemar”, którego szczecinianie mogli podziwiać już w zeszłym roku. Na zamknięcie pełnomorskiego sezonu – 12 września przybędzie „Seven Seas Navigator”.

Czy to dużo? Jeśli weźmie się pod uwagę rekordowy 2010 r., kiedy miasto odwiedziło 12 cruiserów, tegoroczny wynik nie zachwyca. Gdy spojrzeć na Gdynię i Gdańsk, do których nabrzeży przypłynie w tym roku sporo ponad 100 pełnomorskich wycieczkowców, wynik wydaje się znacznie poniżej możliwości dużego portowego miasta.

Przekopać wyspę

Dyskusja na temat stworzenia dobrych warunków do przyjmowania tego typu statków odżyła przy okazji ogłoszonego niedawno przez Miasto konkursu architektonicznego na koncepcję zagospodarowania Łasztowni. Podczas zorganizowanego przez Business Club Szczecin zeszłotygodniowego spotkania w ramach „Salonu morskiego” przedstawiony został pomysł, który nie został zgłoszony do konkursowej rywalizacji – stworzenia zupełnie nowego stanowiska do cumowania cruiserów na Wyspie Grodzkiej. W jego ramach wyspa miałaby zostać przekopana na dwie części. Uzyskany w ten sposób urobek posłużyłby do usypania specjalnej grobli łączącej północne krańce Łasztowni z jednym z dwóch kawałków podzielonej Wyspy Grodzkiej. W ten sposób powstałby zupełnie nowy półwysep, przy którym znalazłoby się miejsce na głębokowodne nabrzeże. To właśnie przy nim cumować miałyby pełnomorskie wycieczkowce i duże żaglowce odwiedzające miasto podczas żeglarskich imprez.

Zdaniem autorów pomysłu, m.in. Jana Dębskiego, prezesa fundacji Moja Łasztownia, w pobliżu nowego nabrzeża mogłyby powstać atrakcje i obiekty służące obsłudze morskich turystów. Miejsce to jest dobrze widoczne od strony miasta i widać z niego panoramę Szczecina, a równocześnie nie ma ograniczeń nabrzeża przy Wałach Chrobrego.

Stare dobre Wały?

Taka koncepcja zagospodarowania Wyspy Grodzkiej i Łasztowni od chwili jej ogłoszenia jest uznawana za odważną, ale budzi też sporo kontrowersji. Mówili o nich także uczestnicy Salonu morskiego. Zenon Kozłowski, zastępca dyrektora Urzędu Morskiego w Szczecinie, zwrócił uwagę, że po drugiej stronie Kanału Grodzkiego – przy którym miałoby powstać nowe stanowisko do cumowania wycieczkowców – znajdują się intensywnie eksploatowane przeładunkowe nabrzeża Angielskie i Polskie.

– Jeśli stanie tam duży wycieczkowiec, to nic więcej nie wejdzie do tych basenów. Trzeba tu opracować nową koncepcję zagospodarowania całego obszaru środkowego portu. Poza tym grunt z Wyspy Grodzkiej nie nadaje się do usypania grobli. To są grunty, które naniosła Odra i są bardzo słabej jakości – oceniał dyrektor.

Zdaniem Grzegorza Włocha z zarządu obsługującej wycieczkowce PŻM-owskiej spółki Polsteam Shipping Agency, wycieczkowców w Szczecinie może być 30-40 w sezonie. – Miasto ma szansę na zwiększenie liczby odwiedzających go pełnomorskich wycieczkowców, ale potrzebne są inwestycje w infrastrukturę poparte odpowiednimi działaniami marketingowymi. Naturalnym miejscem cumowania wycieczkowców jest u nas nabrzeże przy Wałach Chrobrego i to właśnie przy nim chcą stawać armatorzy.

Jego zdaniem realizacja pomysłu budowy zupełnie nowego nabrzeża może ciągnąć się przez dziesięciolecia, a znacznie szybciej i taniej można przystosować sprawdzoną lokalizację. W tej chwili ma ona jednak istotne ograniczenie – nabrzeże znajduje się zbyt blisko ulicy Jana z Kolna i nie ma tam miejsca na stworzenie np. parkingu dla autobusów czy innych obiektów służących obsłudze turystów z cruiserów. Takie możliwości pojawiają się jednak, jeśli nabrzeże zostałoby rozbudowane w kierunku za Dworcem Morskim, gdzie ulica oddala się od niego. Dzięki temu udałoby się uzyskać mające w sumie 380 metrów długości nabrzeże pasażerskie, które pozwalałoby na kompleksową obsługę wycieczkowców.

Ile zostawia turysta z cruisera?

Uczestnicy dyskusji zwracali też uwagę na naturalną barierę dla turystyki morskiej, jaką jest odległość Szczecina od Bałtyku. Zwykle bowiem cruisery wpływają do miasta na jeden dzień, a w tym przypadku trzeba od niego odliczyć jeszcze czas potrzebny na pokonanie toru wodnego Szczecin – Świnoujście.

Prof. Aleksander Panasiuk, kierownik Katedry Zarządzania Turystyką Uniwersytetu Szczecińskiego, zwrócił też uwagę na problem korzyści, które miasto może mieć z rozwoju morskiej turystyki. – To są turyści jednodniowi. Wszystko, co mają na statku, jest już opłacone u armatora. Także atrakcje na lądzie z reguły są organizowane przez armatora i współpracujące z nim podmioty, które niekoniecznie muszą być ze Szczecina.

Przedstawił on wyniki badań z Trójmiasta, które mówią, że turysta z cruisera zostawia na lądzie średnio 36 euro. Dla porównania osoby przyjeżdżające do nas z Ukrainy wydają przeciętnie ok. 200 euro.

– Wizerunkowo takie nabrzeże pasażerskie byłoby jednak dla miasta na pewno bardzo korzystne – ocenia profesor.

Na rzece lepiej

Trochę inaczej niż z cruiserami wygląda sytuacja w przypadku znacznie mniejszych rzecznych wycieczkowców, których podobnie jak w poprzednich latach przy nabrzeżach Odry będzie prawie 100. Szczecin na stałe wpisał się na trasę wycieczkowców pływających po wodach śródlądowych w tym rejonie Europy. Kolejne perspektywy w tym zakresie otwiera zapowiadane uruchomienie nowej podnośni statków Niderfinow na kanale Odra-Havela w Niemczech. Dzięki niej na wodnym szlaku z Berlina do Szczecina będą mogły pływać większe jednostki, co może zwiększyć liczbę turystów docierających tą drogą do miasta.

– Ma ona swoją historię i raczej niewiele się zmieni na niej w najbliższych latach. Jest to ciekawa trasa przyrodnicza, którą dobrze znają korzystający z niej armatorzy i turyści – ocenia Grzegorz Włoch.

Marcin KUBERA

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA