Piątek, 19 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Ubierz się i pomóż zwierzakom

Data publikacji: 0001-01-01 00:00
Ostatnia aktualizacja: 2015-08-25 14:42
Ubierz się i pomóż zwierzakom
 

Do Szczecina przyjechała z Krakowa. Sama mówi, że ma tutaj wszystko, czego tylko potrzebuje. To właśnie w Szczecinie powstał Fikus, czyli nowa marka, która może zrobić zamieszanie na rynku. Aleksandra Słowiak nie dość, że w swojej firmie robi niemal wszystko, to jeszcze zyskiem ze sprzedaży dzieli się z Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami.

 * * *

Odkąd pamiętam interesowałam się modą, ale jakoś nie wiązałam z nią swojej przyszłości. Lubiłam się ubierać w sposób, który nie do końca był akceptowany przez znajomych w szkole, ciekawiło mnie, co się nosi. Dopiero na osiemnaste urodziny dostałam od moich rodziców maszynę do szycia i wtedy zaczęłam szyć, projektować, skończyłam też kurs szycia w tym czasie. Zaczęłam jednak studiować kulturoznawstwo, ale stwierdziłam, że to nie jest moja bajka. Dlatego poszłam do Krakowskich Szkół Artystycznych, na kierunek Szkoła Artystycznego Projektowania Ubioru. To policealne studium - dwuletnie, każdy semestr kończy się tam pokazem, więc jest tam atmosfera „robienia mody”. Nie ma ślizgania się po temacie. Ta szkoła to był strzał w dziesiątkę. Miałam już swój projekt – robiłam worki ściągane sznurkiem, ze starych ubrań z lumpeksów. Bo wiadomo – często tkaniny są  ładne, oryginalne ale już krój ubrania nie bardzo nam pasuje. A w plecakach materiał odzyskiwał swoje piękno. One bardzo się podobały, pojechałam nawet z nimi na targi do Warszawy, spotkały się tam z dobrym odzewem. Stwierdziłam, że chciałabym zrobić coś większego i postarałam się o dofinansowanie na firmę „Fikus".

Od pomysłu do realizacji

To była długa droga, uzyskanie dofinansowania zabiera szmat czasu: papierologia, szkolenia. Nigdy nie ma się pewności, czy środki się dostanie czy też nie. Momentami bałam się, że tracę czas. Ale okazało się, że się jednak udało. I potem znów długa droga. Najpierw projekt, potem kroje, wysyłałam je następnie do zaprzyjaźnionego drukarza, on robił nadruki metodą sitodruku. Mogłam wtedy to zszywać całość. Nie mogły być to jednak pojedyncze sztuki, bo tak to jest z sitodrukiem. Cała kolekcja powstawała pół roku. Do tego nadruki są grafikami polskich projektantów, ich zdobycie też trwało, zwłaszcza, że projektanci robili je non-profit. Ja wszystko robię sama, bo potrafię. Natomiast nie jest tak, że każdy projektant musi umieć szyć. Kupiłam z dofinansowania maszynę do szycia tkanin z jakich korzystam – dzianin. Gdyby firma odniosła sukces, na pewno będę zlecała szycie, bo jest z nim naprawdę dużo pracy.

Od Szczecina przez Włochy do Anglii

Nie jest łatwo wypromować markę. Bardzo się staram sprzedawać swoje ubrania różnymi kanałami. Własna strona nie wystarczy, bo klient musiałby trafić akurat na nią. Dzięki takim sklepom jak showroom, concept shop internauci mogą mnie znaleźć. Tak samo jak przez światowe platformy. Bardzo duża to radość, gdy dziewczyny z Włoch czy Anglii zamawiają moje ciuchy. Jak myślę, że ktoś po Londynie chodzi w tych moich legginsach - naprawdę się cieszę.
Moja moda jest codzienna, wygodna, dla każdego. Bo takie też są materiały, z których korzystam. Są ekologiczne: bambus i bawełna organiczna, z certyfikatami. Są przyjazne dla skóry, nie wywołują uczuleń, idealne na lato, bo bambus daje uczucie chłodu, szybko schnie. Tkaniny – choć nie było to łatwe – kupiłam w Łodzi. Najczęściej jest tak, że by je zamówić, trzeba złożyć duże zamówienie. Mnie udało się moje zlecenie, w firmie, która je tka. Ja też wybrałam kolory. Bawełna jest już popularna, z nią był mniejszy problem niż z bambusem. Chciałabym, by moja firma była rozpoznawalna, to pozwoliłoby rozszerzać ofertę, robić kolejne projekty. Wiem, że większe zainteresowanie oznacza większą kolekcję.

Ekologicznie, z oddechem w Szczecinie

Chciałam pokazać ludziom, że z pomocą potrzebującym: ludziom i zwierzętom, nie jest tak, że raz do roku wrzuci się do puszki i koniec. Że można pomagać, wspierając takie projekty jak moje. Można kupić ubranie i przy okazji pomóc. Nie wymusza to na nikim robienia przelewu, szukania drobnych, jest to automatyczne. Tak powinno działać więcej firm. Na moich ubraniach są zwierzaki, nie jest to przypadek.
Na rynku jest bardzo duża konkurencja, ale wszyscy mnie dopingują. Bo marek ekologicznych nie ma jednak w Polsce zbyt wielu. Boom na nie dopiero nadejdzie.
Jestem z Krakowa, tam żyłam 22 lata. Przyjechałam tutaj do chłopaka, on mnie wspiera, dopinguje, gdyby nie Patryk „Fikusa" by chyba nie było. Szczecin to dobre miejsce na nowe firmy, rynek nie jest tutaj jeszcze nasycony. Bardzo dobrze się tu mieszka, Kraków jest za duży, duszny, jest ogromny smog, a tutaj wszystko mam pod nosem, wszystko czego potrzebuję.

* * *

Kolekcję Aleksandry Słowiak można zobaczyć w sklepie OK Super na bulwarach oraz m.in. na stronie www.fikus.eu.

Ewelina KOLANOWSKA

Fot. Robert STACHNIK